wtorek, 1 lipca 2014

|51|. Alex

Patrzyłem jak z ręki Diany leci krew. Nie wiedziałem co zrobić. Zakryłem jej rękę widząc idącą stewardessę.
- Życzą sobie państwo czegoś? - Zapytała.
- Nie nie. - Uśmiechnąłem się do niej, a gdy poszła dalej, uśmiech zniknął z mojej twarzy. - Czemu mnie nie słuchałaś?
- O co ci chodzi? - Syknęła.
- Miałaś więcej tego nie robić. - Wskazałem na jej rany. - Chodź z tym do łazienki. Czy jak to się nazywa w powietrzu... - Byłem zdenerwowany i przez to nie myślałem trzeźwo.
- Okey.
Wstaliśmy z miejsc i pokierowaliśmy się w stronę łazienki. Dai weszła do środka, ja zaś stanąłem pod drzwiami. Nagle pokładem zatrzęsło tak, że zrobiło mi się nie dobrze.
"Wszystkich pasażerów prosimy o zajęcie miejsc i zapięcie pasów" - Usłyszałem informację od pilota.
- Dai, wychodź szybciej. - Zapukałem do niej.
Nic. Nie odezwała się.
- Szlag by to... - Mruknąłem pod nosem naciskając klamkę. - Musiałaś się zamknąć na klucz?!
- Co pan tu robi? - Ta sama stewardessa stała teraz za mną i mierzyła mnie wzrokiem.
- Yyy... Moja... Dziewczyna chyba zacięła się... - Odparłem. Samolotem rzucało coraz bardziej.
- Proszę iść i usiąść. Turbulencje są niebezpieczne jak ktoś stoi i...
- Nie zostawię jej tak. - Powiedziałem stanowczo.
Kobieta wzruszyła ramionami i poszła. Jakby nigdy nic.
- Dai... Słyszysz mnie?! - Oparłem głowę o drzwi. Dalej się nie odzywała.
Po jakiejś chwili drzwi otworzyły się, a w progu ujrzałem Dianę trzymającą bandaż.
- Zawiążesz?
- Rany... - Przytuliłem ją. - Już myślałem, że będę musiał drzwi wywarzać...
- Już mnie tak nie pilnuj. Zawiążesz? - Powtórzyła pytanie.
- Jasne. - Ulżyło mi, że wszystko w porządku.
Wróciliśmy na miejsca i zapięliśmy pasy jak nakazywał pilot. Minęło sporo czasu zanim samolot leciał bez "podskakiwania", od którego robiło się wszystkim niedobrze.
- Ciekawe ile jeszcze będziemy lecieć?
- Nie przecieka ci opatrunek? - Zachowałem się jakbym nie słyszał jej pytania.
- Chyba nie... - Oglądnęła swoją rękę. - Na ile lecimy?
- Na dwa tygodnie. Co my tam będziemy robić. - Parsknąłem śmiechem. - Przypomnij mi, że mam iść na ściągnięcie szwów...
- Kiedy?
- Zaraz po powrocie jakoś... Mówili, że za trzy tygodnie mam się do nich zgłosić.
- Mhm... - Pomyślała chwilę.
- Jak się czujesz? - Spytałem z troską.
- Nawet... - Położyła głowę na moim ramieniu. - Nie będzie ci przeszkadzało, jak...
- No coś ty! - Przerwałem jej. - Śpij.
Diana uśmiechnęła się lekko po czym zamknęła oczy. Odwróciłem głowę patrząc na okienko obok mnie. Było już ciemno. Samemu mi się chciało spać, a lot dłużył się coraz bardziej...



- Masz telefon? - Wysiadając z samolotu patrzyłem czy nie zostawiliśmy żadnej rzeczy, którą można było wnieść na pokład.
- Mam. - Sprawdziła kieszeń.
Schodząc po schodkach rozglądnąłem się dookoła. Niby ciemno, ale przynajmniej ciepło. Prawdopodobnie za niedługo miał być ranek, bo widać było z daleka poświatę. 
- Chodźmy na terminal po bagaż. - Wskazałem palcem na grupkę ludzi idącą w stronę budynku. 
Gdy tylko odebraliśmy nasze walizki nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. Nie mieliśmy żadnych pieniędzy wymienionych w kantorze... 
- Uśmiechnij się. - Wyjąłem telefon.
- Ciemno jest... Nie wyjdzie ci. - Przewróciła oczami.
- Uśmiech bo jak nie to cię połaskoczę. 
 
- Dobrze, już dobrze. Pasuje? 
- Tak. - Zaśmiałem się po zrobieniu zdjęcia.
- Czemu je zrobiłeś? 
- Odkąd mam "nowy" telefon. - Zaakcentowałem "nowy", bo był to jakiś gruchot od Jamie'go. - Jest pusty. Nie mam żadnego twojego zdjęcia na karcie.  
- Mhm. - Na jej twarzy od dłuższego czasu był szyderczy uśmieszek.
- No co? - Cieszyłem się, że nie jest już tak smutna.
- Chodźmy lepiej po ten bagaż. - Popchnęła mnie lekko w stronę terminala.
Czekaliśmy aż walizki przyjadą na taśmociągu. Całe szczęście nie zaginęły gdzieś w czasoprzestrzeni. "Jak to się słyszy o tych ginących bagażach" - Pomyślałem.
Idąc w kierunku postoju dla taksówek przed wejściem na lotnisko usłyszałem wołanie. Odwróciłem się szukając tego, kto mnie wołał. 
- Matt? Nick? - Zdziwiłem się widząc przyjaciół. - Co wy tu...
- Hej. Tak łatwo się nas nie pozbędziesz. - Zaśmiał się Matt po tym jak podeszli do nas.
- Jesteście tu sami? - Zapytałem.
- Nie. Dziewczyny siedzą w hotelu i pewnie nas obgadują. - Nick starał się wyglądać poważnie. - Myśleliśmy, że już nie dolecicie. 
- Tak... - Mruknąłem pod nosem.
- Wiesz po co tu jesteśmy? - Matt popatrzył na mnie pytająco. 
- W celach... Świętowania rocznicy i wypoczynku.
- To też, ale wyobraź sobie, że Jamie załatwił nam pierwszy koncert tutaj. - Nick rozłożył ręce.
- Ale... 
- Wiem. - Uspokoił mnie przyjaciel. - Sprzęt dotrze za tydzień, wraz z Jamie'm. Puki co możemy się lenić.
- Brzmi fajnie. - Podsumowałem.
Poszliśmy wraz z Dianą za Matt'em i Nickiem. Nieopodal czekała na nas taksówka.