- Coś taka zamyślona? - Selene przyglądnęła mi się uważnie.
- Ja? - Odparłam. - Nie, po prostu... Jakoś tak...
- Dobra nie tłumacz się. - Zaśmiała się.
- Jesteś gotowa? - Damien stał już w progu hotelowego pokoju.
- Momencik. - Przechodząc między walizkami chwyciłam torebkę leżącą na stole. - Już. - Uśmiechnęłam się podchodząc do niego.
- W takim razie idziemy.
Wyszliśmy przed hotel gdzie czekał na nas samochód, w którym była reszta zespołu Damien'a. Wsiedliśmy do środka i w wesołej atmosferze pojechaliśmy w kierunku gdzie była rozłożona scena.
- To tutaj? - Zapytałam wyglądając przez szybę.
- Tak.
- Fajnie to wygląda. - W tym momencie przypomniały mi się wspólne koncerty z Alex'em. Szybko wyrzuciłam tą myśl z głowy.
- Najpierw grają jacyś smętni dziadkowie, potem Arctic Monkeys i my.
- Mhm...
Wysiedliśmy z samochodu. Wieczorne powietrze było chłodne, a wszędzie unosił się dym z pieczonych kiełbasek.
- Ten koncert dobroczynny to taka duża skarbonka. - Zaśmiałam się gorzko.
- Tak. Wszystko idzie na jakiś "szczytny cel". - Damien podkreślił znaczenie ostatnich słów mówiąc niższym tonem.
- Podoba mi się taki układ. - Pokiwałam powoli głową.
- Cieszę się. - Cmoknął mnie w policzek. - Chodź, pójdziemy do naszej przyczepy.
- Przyczepy? - Powtórzyłam zdziwiona.
- Tak to nazywamy. W rzeczywistości to duży przenośny budynek w kształcie kontenera. - Parsknął śmiechem.
- A, wiem. - Pstryknęłam palcami.
- Nie jest ci zimno? - Zapytał trzymając przy tym drzwi od "kontenera".
- Troszkę. Wygląda, jakby zaraz miało padać... - Przed wejściem spojrzałam w niebo.
Usiadłam w fotelu i patrzyłam jak chłopaki z RVR się przygotowują. Perkusista stukał pałeczkami o blat stołu, gitarzyści ćwiczyli sobie na niepodłączonych gitarach. Szczególnie przyglądałam się Damien'owi, który kreślił coś na kartce.
- Co robisz? - Podeszłam do niego bliżej siadając mu na kolanach.
- Rozpiskę. - Odparł.
- Czego? - Dopytałam spoglądając to na kartkę, to na niego.
- Utworów jakie będziemy grać. Każdy zespół musi coś takiego zrobić przed występem. Po coś im to tam jest.
- Im?
- Organizatorom. Po to chyba, że w razie problemów technicznych na scenie naprawią szybko powstały problem.
- Aha. - Trochę mnie to wkurzyło, że tłumaczy mi jak małemu dziecku.
- Damien, już pora. Lista gotowa? - Basista podszedł do nas.
- Tak, tak. - Wstaliśmy oboje.
Nie wiem ile czasu spędziliśmy w tym budyneczku, ale zdążyło się już ściemnić. Nie całkowicie, lecz dało się odczuć jeszcze bardziej chłodny wieczorny klimat.
Poszliśmy wszyscy w kierunku sceny. Zauważyłam, że Damien niesie parasol w barwach flagi brytyjskiej. Ciekawe, skąd taki wziął? - Pomyślałam.
Dochodząc pod scenę rozglądałam się patrząc na ludzi. Całe szczęście nie widziałam Alex'a. Nie chciałam by doszło między nami do spotkania. Nie teraz.
- Poczekasz chwilkę? - Damien odezwał się przerywając moje rozmyślania. - Idę to tylko zanieść i już wracam. - Uśmiechnięty machał listą.
- Tak, jasne... Idź. - Również się uśmiechnęłam.
- Masz. - Dał mi parasol. - Przyda ci się. - Powiedział po czym odwrócił się i poszedł.
Rozłożyłam parasol ponieważ zaczęło padać. Spojrzałam na scenę, na której już stał pierwszy w kolejności zespół.