czwartek, 17 lipca 2014

|67|. Alex

Zatkało mnie. Nie wiedziałem co jej mam właściwie powiedzieć...
- Dobra. Trzymaj się. - Mruknąłem rozłączając się.
Wzdychnąłem głośno odkładając telefon na stolik.

- Co jest? - Zapytał David przeżuwając jakiegoś tosta na śniadanie.
- Eh... Diana nie chce mi powiedzieć o tej chorobie...
- A ty dalej o tym? - Przewrócił oczami.
- Mimo tego, że jej nienawidzę za to co zrobiła to i tak chcę jej pomóc w tej chorobie.
- Puknij się w łeb. - Postukał się ostentacyjnie po czole.
- No co?
- Ty jej pomożesz, a ona jeszcze bardziej się do ciebie odwróci zadkiem.
- Coś w tym jest... - Pomyślałem chwilę. - Ale przynajmniej będę miał satysfakcję, że jest zdrowa.
- Aaa. - Machnął ręką. - Rób co chcesz. - Wstał i włożył talerz do zmywarki. - Jedziesz ze mną?
- Gdzie?
- Mam dla ciebie niespodziankę. - Potarł dłonie jakby był na mrozie.
- Dajesz, co to jest? - Usiadłem na krześle barowym kładąc rękę na blat.
- Jakbym ci powiedział, to by nie było niespodzianki! - Uśmiechnął się. - No rusz te cztery litery, chyba, że się chcesz zestarzeć. - Pociągnął mnie za rękę.
- Okey. Idę. - Pierwszy raz od wczorajszego feralnego dnia się uśmiechnąłem.
Zeszliśmy na dół, przed blok. David prowadził mnie do jakiegoś znajomego samochodu. Gdy zaglądnąłem przez szybę ujrzałem Milesa.
- Chyba żartujesz. - Szepnąłem nerwowo do kuzyna.
- Wsiadaj, nie gadaj. - Otworzył drzwi jak damie.
- Rany... - Wgramoliłem się na tylne siedzenie. - Hej Miles. - Burknąłem.
- Witaj Alex, dawno się nie widzieliśmy. - Odwrócił głowę patrząc na mnie.
- Nie aż tak dawno. - Zapiąłem pas.
- To jaki jest plan? Jedziemy tam? - David zapytał Milesa siadając z przodu i podobnie jak ja zapinając pas.
- W co wy mnie pakujecie?
- Zobaczysz. - Odparli równo.


Była brzydka pogoda. Słońce świeciło słabo, sprawiało, że robiło się naprawdę ponuro. Nie zdziwiłbym się jakby zaraz zaczęło padać. Wjechaliśmy samochodem w osiedle domków jednorodzinnych połączonych ze sobą. Takie dłuuugie bliźniaki. Lubiłem ten widok. W podobnym domu się wychowałem. Przypomniałem sobie jak byłem mały i ojciec zawsze siedział z matką w ogrodzie. Był to miły widok.
- Żyjesz? - David zaśmiał się w moją stronę.
- Yyy, co? - Wyrwałem się z zamyślenia. - A, tak. Żyję. - Przeczesałem ręką włosy.
- To dobrze, bo jesteśmy na miejscu. - Miles wjechał na podjazd przed jednym z domów.
- Co tu robimy? - Spytałem jak już wysiedliśmy i szliśmy w kierunku drzwi.
- Już nie pytaj tyle, bo ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - Zażartował kuzyn.
Miles postukał w drzwi kołatką i czekaliśmy na reakcję. Po chwili drzwi otworzył starszy mężczyzna w okularach.
- Dzień dobry. - Powiedział David. - My w tej sprawie. To ja do pana dzwoniłem.
- Aha, tak. - Mężczyzna podał mu rękę. - Zapraszam, prosto i na lewo do ogrodu. - Odsunął się z progu.
Szedłem na samym końcu oglądając po drodze mieszkanie. Urządzenie było proste, ale ładne. Troszkę w starym stylu. Dochodząc do wyjścia do ogrodu przystanąłem na chwilę widząc zdjęcie w szklanej ramce. Był na nim ten sam mężczyzna co nas przyjął i jakaś kobieta. Wtedy skapnąłem się, że są oni podobni do moich rodziców. Wspomnienia znowu wróciły...
- Idziesz? - David wrócił się po mnie. - Co ty się tak dzisiaj chłopie zawieszasz. - Zapytał jak razem szliśmy przez ogród.
- Nie wiem. - Mruknąłem. - To wszystko jest jakieś...
- Jest! - Przerwał mi wskazując na motor stojący przed nami.
Miles już czekał na nas oglądając maszynę.
- I jak ci się podoba? -  Kuzyn uśmiechnął się jeszcze szerzej niż wcześniej.
- No... Super jest, ale nadal nie wiem co my tu robimy.
- Przyjechaliśmy po twój motor. - Miles założył ręce na piersi przyglądając się mi.
- Jaja sobie robicie. - Parsknąłem.
- Nie, to naprawdę jest twój motocykl. - Kuzyn poklepał mnie po ramieniu.
- A-Ale... - Zająknąłem się. - Przecież... On musiał kosztować... W ogóle skąd wiedzieliście jaki mi się marzy?
- Się ciebie zna, się wie. - Przyjaciel bujał się to w przód to w tył.
- Dalej, zobacz czy ci spasuje. Siadaj. - David popchnął mnie lekko w stronę motoru.
- Hah! Czy mi się spodoba... - Powiedziałem zniżając głos. - Jest genialny!
- Wiesz, jak ciężko było nam go znaleźć? W Sheffield tylko jeden gościu takiego miał. Chodzi o rocznik. To nie podróba. - Mówił dumnie David.
- Jesteście wielcy. - Z wrażenia nie było mnie stać na bardziej treściwą wypowiedź.