sobota, 19 lipca 2014

|69|. Diana

Leżałam na hamaku nad morzem - drzewa stanowiły za idealny cień, a prywatna plaża sprawiała, że nie było tu takiego tłumu, jak w innych miejscach. Nałożyłam okulary przeciwsłoneczne i chwyciłam za książkę. Noga, zwisająca z hamaku, poruszała się w rytm piosenki lecącej z słuchawek w uszach. Krótkie spodenki nie zasłaniały niestety okropnej rany na nodze, zasłoniętej w tej chwili bandażami. Co chwila jednak odrywałam się od powieści, by zanucić parę wersów piosenki, tak dobrze znanego mi zespołu. Arctic Monkeys - Arabella. Zamknęłam oczy i odrzuciłam książkę, zanurzając się w błogiej nieświadomości.

My days end best when this sunset gets itself behind 
That little lady sitting on the passenger side
It's much less picturesque without her catching the light
The horizon tries but it's just not as kind on the eyes
As Arabella, oh
As Arabella

Po chwili widziałam już przed oczami jak bawiliśmy się, kręcąc to. Wtedy wciąż byłam z Alex'em. Tęskniłam za tymi czasami. Wiem, że źle zrobiłam, zostawiając go po tym ile dla mnie zrobił, ale przecież też mnie zranił. Spięłam włosy na czubku głowy w niesfornego koka i zdjęłam letnią sukienkę, zostając w czarnym bikini, po czym ruszyłam w stronę morza. Musiałam przestać myśleć. Zupełnie przestać. W jednej chwili szłam w stronę wody a w drugiej biegłam ile sił miałam w nogach. Gdy tylko znalazłam się w wodzie na wysokości ud, skoczyłam do środka nurkując. Zostałam przez chwilę pod wodą i otworzyłam oczy. Morze było przezroczyste i czyste, jednak silny wiatr powodował spore fale. Nie przeszkadzał mi rwący ból w nodze ani lekkie zawroty głowy - to drugie oznaczało tylko, że brak mi żelaza, przez cholerną anemię. Zaczęłam płynąć dalej przed siebie, chcąc uciec przed ludźmi kąpiącymi się w wodzie. Nagle coś złapało mnie za ramię i - coś, a raczej ktoś - i podniósł tak, że wynurzyłam się z wody. Przed sobą zobaczyłam Jamie'go. 
- Jamie? - Zmarszczyłam brwi zdziwiona.
- Czyś ty do jasnej cholery zgłupiała?! - Krzyknął. 
- Hę? 
- Pływać ze szwami?! - Warknął. - Jesteś zupełnie jak Alex! Oboje w ogóle nie myślicie!
- Będę robiła, co mi się będzie podobać! 
- Nie, dopóki ja tu jestem - chwycił mnie na ręce i wyniósł z morza, mimo moich dość głośnych protestów.
- Co. Ty. Tu. Robisz? - Wysyczałam.
- Przyjechaliśmy z kapelą do Whitehaven na pierwszy koncert. Zatrzymaliśmy się tutaj - wskazał na budynek hotelu. 
- Zajebiście po prostu - jęknęłam. 
- Co?
- My też tu jesteśmy - mruknęłam.
- My, czyli ty i...
- RVR. 
- Nie mów mi, że chodzisz z którymś z nich... - jęknął. - Przecież wiesz, że to nasi najwięksi rywale. Nie wierzę, Dai!
- Damien to mój partner - powiedziałam cicho - ale widocznie Alex go nawet nie rozpoznał, jak był u mnie w domu. 
- Wokalista? - Jęknął jeszcze bardziej, po czym przejechał dłonią po włosach. - Widocznie zbyt się zmienił. Zobaczymy jak Alex zareaguje, widząc go na scenie jutro.
- Macie razem koncert? - Kiwnął głową.
-To koncert dobroczynny, dlatego wiele kapel zagra na nim. Reszta, to już nasza i tylko nasza trasa.
-  A gdzie reszta waszej ekipy? - Zapytałam.
- Matt z narzeczoną jest w barze obok...
- Matt! - Pisnęłam, zakrywając dłonią usta.
- Coś się...
- Do zobaczenia! - Krzyknęłam i poleciałam przed siebie.
Ślub Matta! Zupełnie zapomniałam, że miałam tam wystąpić jako świadkowa...Ale jak teraz Matt zareaguje na to, że nie jestem z Alex'em? Już nie mam szans, żeby nią zostać? No ale przecież, mimo że nie jesteśmy razem, zależało mi na nich, na ich małżeństwie... Znalazłam ich przy hotelowym barku na plaży. Breana siedziała na stołku, podczas gdy Matt poszedł zamówić coś do picia. Podeszłam do niego i chyba go wystraszyłam swoją obecnością, bo gdy tylko dotknęłam jego ramienia, odskoczył jak poparzony.
- Diana?? 
- Hej, Matt - uśmiechnęłam się lekko.
- No cześć. Nie sądziłem, że cię tu spotkam.
- Ja też nie. Niestety nie mam czasu na rozmowę, bo umówiłam się z Selene na wypad na zakupy, dlatego mam jedno pytanie. Co z tym że...
- Miałaś zostać świadkową? 
- Dokładnie.
- Oferta aktualna, Dai. To, że nie jesteś z Alex'em, nie znaczy, że nagle zrezygnuje z tego pomysłu.
- Skąd wiesz...
- Alex już nam to powiedział. 
- Rozumiem... - Zaczęłam się oddalać - to ja lecę, spotkamy się może jeszcze, baj!
Ruszyłam w stronę hotelu, chcąc przygotować się na miasto. Selene obiecała, że mnie oprowadzi, jako mieszkanka. Musiałam trzymać ją za słowo.



Szłyśmy promenadą z masą zakupów. Co chwila ktoś się zatrzymywał i na nas spojrzał, a wzrok mężczyzn nie opuszczał nas na krok. Nie mówię, że nie było to miłe, ale jednak trochę denerwowało. Postanowiłam jednak że nie będę się tym przejmować. 
- Diana, czy to nie ten twój były? - Zapytała cicho Selene. 
- Kto? - Spytałam zdziwiona, zatrzymując się.
- No tam - wskazała dyskretnie mężczyznę idącego w naszą stronę i faktycznie.
Alex zatrzymał się przed nami i uśmiechnął lekko.
- Hej, Dai. 
- Hej...? - Wiem, że nie powinnam się dziwić jego obecnością tutaj, jednak nadal nie mogłam pozbierać się po rozstaniu. 
Teraz pewnie powiecie, że przecież to ja zerwałam. No i co z tego? To nie znaczyło, że nie mam uczuć.