- A czyja?! - Breana stała w kuchni czekając aż ekspres zrobi kawę.
- No... Alexa jakby nie patrzyć. Dobrze wiesz, że nie da się bez niego zrobić koncertu... Jest wokalistą. - Wyłączyłem telewizor rozkładając ręce na boki.
- To znajdźcie innego! - Fuknęła naburmuszona. - To miały być dwa tygodnie w Grecji...
- Skończyło się na dwóch dniach. - Zaśmiałem się. - Jeszcze w dodatku nasz ślub za trzy tygodnie a ty nie masz sukni...
- Całe szczęście, że wszystko inne załatwione. Lokal i w ogóle... - Przyszła do salonu z kubkiem kawy.
- A mi nie zrobiłaś?
- Nie mówiłeś, że chcesz.
- To najwyżej wezmę łyka od ciebie.
Uśmiechnęła się zaplatając palce na kubku. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, po czym z powrotem włączyłem telewizor.
- O, mecz idzie. - Rozsiadłem się wygodniej.
- Kto gra?
- Anglia - Portugalia. Wygrywamy 1:0. - Dodałem dumnie.
- Mhm... Słuchaj, gdzie znaleźliście Alexa? Wtedy, po śniadaniu.
- Co? - Popatrzyłem rozkojarzony na nią. - A, to... Hm... Na tarasie widokowym niedaleko restauracji.
- I co nieśliście go? - Napiła się łyka cappuccino.
- Nie. Prowadziłem go z Nickiem. Nie mam pojęcia, czemu nic nie pamiętał.
- A Jamie?
- Pomógł mu wynieść walizkę. Może przez to, że się uderzył dostał jakiejś krótkotrwałej amnezji?
- Nie wiem. Nie jestem lekarzem.
- Chodź usiądź obok mnie, a nie... Sama tak na tym fotelu. - Uśmiechnąłem się do niej robiąc miejsce na sofie.
- Dzięki.
Oglądaliśmy mecz komentując na głos akcje niektórych piłkarzy.Niektóre faule były totalną ściemą, a jeszcze inne naprawdę poważne. Wzdrygnąłem się słysząc dzwonek mojego telefonu. Pochyliłem się sięgając do stolika przede mną na którym leżała komórka.
- Halo? - Odebrałem.
Cisza.
- Halo, kto mówi? - Zapytałem ponownie.
- Wszystko jest u mnie w mieszkaniu, także w razie podzielenia majątku testament jest spisany na stole.
- Nie rozumiem. O co chodzi, kto mówi?
- Miles. - Rozłączył się.
Popatrzyłem zdenerwowany na wyświetlacz.
- Jasna cholera! - Krzyknąłem i zerwałem się z miejsca.
- Co się dzieje? - Breana była zdezorientowana. Wodziła za mną wzrokiem jak chodziłem po salonie szukając dokumentów.
- Jeszcze nie wiem. Czuję, że będą kłopoty...
- Ale kto dzwonił?
- Miles... Gadał od rzeczy...
- Ten co byliśmy u niego jako ostatniego przy zapraszaniu na ślub?
- Tak... - Sprawdziłem ostatni raz czy mam wszystko. - Postaram się niedługo wrócić.
- Czym jedziesz?
- Motorem.
Wybiegłem z domu. Otwierając drzwi do garażu myślałem o tym, co mi powiedział Miles. "Co on kombinuje?". Wsiadłem na motor i odpaliłem silnik.
Zaparkowałem przy bloku Milesa i zdjąłem pospiesznie kask. Idąc po schodach nie wiedziałem czego się spodziewać. Stanąłem przy jego drzwiach, dysząc. Było to spowodowane albo tym, że miałem naprawdę niezłe tempo jadąc tu od siebie z domu, albo stresem. Postanowiłem zapukać.
- Miles? To ja, Matt.
- Matt? - Dobiegł mnie zdziwiony głos ze środka mieszkania. - Co ty tu robisz?
- Otwórz.
- Myślałem, że zadzwoniłem do Alexa... Widocznie pomyliłem numery...
- Otwórz te drzwi jak do ciebie mówię.
Nic nie odpowiedział. Położyłem rękę na klamce i wziąłem głęboki oddech. Całe szczęście drzwi były otwarte. Wszedłem powoli do mieszkania.