niedziela, 6 lipca 2014

|56|. David

Siedząca obok mnie kobieta - choć minęły turbulencje - nadal siedziała spięta. Było już późno, ciemno. Muszę przyznać, że zrobiło mi się jej szkoda gdy opowiedziała o tym, jak Alex ją potraktował. Nie widziałem się z nim tyle lat... Nie mogłem uwierzyć w jego zachowanie. "Jak można być tak podłym?".
- A pan... - Zaczęła wyrywając mnie z zamyślenia.
- Jaki pan... - Spojrzałem na nią. - Już mówiłem. Jestem David, i mów mi po imieniu.
- Dobrze... - Zarumieniła się lekko. - Więc... Co robiłeś w Grecji?
- Byłem z matką na "spotkaniu biznesowym".
- A... Gdzie teraz jest?
- Została dłużej. Nie wiem czemu mnie w ogóle tu wyciągnęła... Ojciec został w domu.
- Skąd jesteś? - Pytała dalej z widoczną ciekawością.
- Z Manchesteru. Właściwie...
- Właściwie co? - Dopytała po tym jak urwałem.
- Dostało mi się ostatnio. Od ojca... Za awanturę, którą wywołałem w klubie.
- Zupełnie jak Alex... - Zaśmiała się gorzko.
- Coś w tych genach jednaj jest. - Pstryknąłem palcami. - Wiem, że on ma nie za dobre kontakty z rodzicami, więc chciałem po powrocie go zapytać, czy mnie przenocuje dopóki nie znajdę swojego kąta.
- Jasne, ja się zgadzam. A mieszkam z nim, więc...
- Wspaniale. - Uśmiechnąłem się.
- Wiesz, jakbyś ściął włosy to byłbyś do niego bardzo podobny.
- Nie mam czasu iść do fryzjera. - Parsknąłem. - Czym się zajmujesz?
- Jestem siatkarką. Teraz mam urlop i w ogóle... A ty czym?
- W sumie to niczym. - Wzruszyłem obojętnie ramionami. - Kocham grać na perkusji, ale dorabiam sobie tym grając po klubach z kumplami.
- Co za rodzina. - Uśmiechnęła się, po raz pierwszy odkąd siedzimy w samolocie.
- No co, to że nas wszystkich kręci muzyka to nie moja wina. - Odwzajemniłem uśmiech. - Teraz, jeśli pozwolisz to pójdę spać... Mam już dość dzisiejszego dnia.
- To tak jak ja.
- Nie dziwię ci się. - Patrzyłem jak Diana siada wygodniej w fotelu i zamyka oczy.
- Dobranoc. - Mruknęła.
- Dobranoc.


Patrzyłem zmęczony jak Diana otwiera drzwi do wspólnego mieszkania, jej i Alexa. Jak już to zrobiła wszedłem za nią i zamknąłem drzwi. Nigdy tu nie byłem, więc rozglądałem się. Stałem jak kołek w salonie i przyglądałem się zdjęciom.
- Rozgość się. Zjesz coś? - Kobieta spojrzała na mnie zza blatu w kuchni.
- Nie, nie. - Odparłem szybko. - Nie zaprzątaj sobie mną głowy...
- Taaa... - Wzdychnęła. - Teraz kwestia tego, gdzie będziesz spał...
- Ja mogę tutaj. - Wskazałem na sofę w salonie. - I tak się już wystarczająco narzucam...
- Okey. E, tam narzucasz. Miło mi będzie mieć towarzystwo. Zwłaszcza teraz. - Powiedziała smutno. - Na co patrzysz?
- A, nic... Zdjęcia oglądam. - Odszedłem od nich i usiadłem na fotelu. - Czyje to mieszkanie?
- Alexa.
- Mhm. Ciekawe kiedy wróci...
- Znając jego, to... - Pomyślała chwilę. - Właściwie nie wiem co zrobi. Nie obchodzi mnie to.
- Moim zdaniem bardzo się kochacie, i jak będziecie chcieli to przetrwacie ten kryzys. - Sam się zdziwiłem optymizmem w swoim głosie.
- Wątpię. - Usiadła w fotelu na przeciwko mnie. - Ileż można się schodzić i rozchodzić? To nie może trwać w nieskończoność...
- Walić to wszystko. - Machnąłem ręką. - Będzie dobrze. - Uśmiechnąłem się gdy popatrzyła na mnie.
- Zjemy coś? Głodna jestem. - Spoglądała teraz w stronę kuchni.
- Jak tak mówisz, to aż sam zgłodniałem.
- Tylko chyba nic nie ma w lodówce... Miało nas nie być dwa tygodnie...
- To zamówię pizzę. Jaki to adres.
Po chwili siedziałem z telefonem przy uchu i czekałem, aż ktoś odbierze. Puki co dziewczyna... A właściwie jak się nazwała - Była dziewczyna Alexa wywarła na mnie dobre wrażenie. Pewnie byli uroczą parą. Mam nadzieję, że mój kuzyn nie będzie skończonym kretynem i powalczy o nią.