Siedziałem sam w kuchni i patrzyłem przez okno. Nagle usłyszałem trzask otwieranych i zamykanych drzwi. Odwróciłem się w stronę przedpokoju. Stał w nim mój kuzyn z siatkami pełnymi jakichś rzeczy.
- Zrobiłem zakupy. - Uśmiechnął się kładąc siatki na blacie.
- Możesz mi łaskawie powiedzieć, co ty tu w ogóle robisz? Wracam do domu a ty tu... Z Dianą... W ogóle co to ma znaczyć?! - Wściekłem się wstając gwałtownie z krzesła. - Nie odzywasz się lata, a ty jakby nigdy nic robisz sobie zakupy do mojego mieszkania.
- Eh... - Przewrócił oczami. - Jakby ci to wszystko wytłumaczyć kochany kuzynie...
- Nie mów tak do mnie! - Warknąłem siadając z powrotem.
- Okey. - Usiadł naprzeciwko. - Ojciec się na mnie wściekł po ostatnich wybrykach i powiedział, że ty się mną zajmiesz.
- Wujek dosłownie tak powiedział? - Uniosłem brwi. - Nie odsyłał cię do jego brata? Do mojego ojca?
- Hm, ostatnio nie mieli ze sobą dobrych kontaktów...
- Taa... - Machnąłem ręką. - Pewnie chodzi o mojego ojca...
- Tak. Ciekawe czemu mam po nim imię? - Podparł głowę ręką.
- Jakby wujek nie mógł znaleźć lepszego? - Zażartowałem śmiejąc się.
- Ej! - Pacnął mnie ręką w ramię. - Odezwał się.
Naszą rozmowę przerwało wejście Diany do kuchni. Umilkliśmy patrząc na nią jak nalewała kawę do kubka. Odwróciła się do nas przodem opierając się o blat.
- Przerwałam wam?
- Nie. - Powiedzieliśmy równo. Popatrzyliśmy z kuzynem na siebie i zaśmialiśmy się.
- Widzę, że humorek dopisuje. - Skrzywiła się.
- O co ci chodzi? - Spytał David.
- O nic! - Prychnęła podnosząc obie ręce do góry. - Po prostu Alex wrócił jakby nigdy nic i sądzi, że od razu rzucę mu się w ramiona!
- Wcale tak nie sądzę. - Odwróciłem od niej wzrok.
- "Wcale"! - Powtórzyła za mną.
- Możecie się przestać kłócić? - David wtrącił się, a my zamilkliśmy.
- A możesz nie wtykać nosa w nieswoje sprawy? - Burknąłem do niego.
Napiętą sytuację przerwało pukanie do drzwi.
- Otworzę. - Wstałem, chciałem się jak najszybciej ulotnić z tej sytuacji.
Wyszedłem z kuchni i zatrzymałem się, by podsłuchać o czym rozmawiają. Kuzyn zagadywał Dai, po chwili śmiali się oboje. "Urocze" - Pomyślałem i otworzyłem drzwi.
- Matt? - Zdziwiłem się widząc przyjaciela. - O co chodzi, co tu robisz?
- Jest problem. - Powiedział. - Nie przeszkadzam? - Widocznie wolał dopytać słysząc głosy z mojej kuchni.
- Nie, coś ty.
- Będę się streszczał. - Zrobił dłuższą pauzę biorąc wdech. - Chodzi o Milesa.
- Co z nim nie tak?
- Powiem szczerze. Naćpał się nie wiadomo czego i zadzwonił do mnie zamiast do ciebie.
- Tyle?
- Nie. Byłem przed chwilą u niego w mieszkaniu. Powiedział, że nie będzie ze mną rozmawiał...
- Tylko ze mną? - Dodałem po tym jak Matt urwał.
- Nie.
- To z kim? - Naprawdę, zaskoczyła mnie jego odpowiedź.
- Z Dianą.
- Z Dianą? Przecież oni ze sobą praktycznie nie rozmawiają. - Parsknąłem śmiechem. - Na pewno dobrze zrozumiałeś?
- Mówił wyraźnie. Poza tym zagroził, że się zastrzeli.
- To jakaś paranoja. - Cofnąłem się bardziej do przedpokoju. - Diana!
- Czego chcesz? - Była wyraźnie zniesmaczona, że ośmielam się przerwać jej rozmowę z Davidem.
- Jesteś nam potrzebna.
- "Wam"?
- Cześć. - Matt pokazał się jej na oczy. Od razu zmieniła ton. - Cześć, co tu robisz.
- Musisz nam pomóc. Miles wpadł w jakąś depresję... Naćpał się czegoś i próbuje się zabić.
- Brzmi jak z dobrego filmu akcji. - Skomentował Dave. Widząc moje spojrzenie zaraz dodał. - Ale to oczywiście nie jest film.
Diana posłusznie wstała i podeszła do Matta.
- Dlaczego to ja mam z nim rozmawiać?
- Bo ze mną i z Alex'em nie chciał.
- Ty zostajesz! - Ostrzegłem kuzyna i zostawiliśmy go samego.
Idąc ulicą żadne z nas się do siebie nie odzywało. To była dziwna sytuacja, że tak pogodny i wesoły człowiek jak Miles popadł w coś takiego...