piątek, 25 lipca 2014

|75|. Diana

- Myślę, że ta jest ładna. - Stwierdziłam dotykając materiał.
- Tobie w każdej będzie ładnie. - Damien przytulił mnie od tyłu.
- Ej, nie tutaj. - Szepnęłam strącając jego ręce. - Biorę tą. - Skierowałam do sprzedawcy.
Po udanym zakupie wyszliśmy razem ze sklepu. Wróciliśmy wczoraj z Whitehaven i pierwsze co myślałam o sukience na ślub Matt'a. Jak obiecałam muszę przyjść, zresztą nie chciałabym zrobić im przykrości. W końcu z Alex'em jesteśmy świadkami...
Właśnie...
Alex...
- Coś cię trapi. - Damien stanął przede mną zatrzymując się.
- Po czym stwierdzasz? - Spojrzałam w jego oczy po czym odwróciłam wzrok.
- Widzę przecież. - Mruknął troskliwie.
- Zdaje ci się. - Zmusiłam się do uśmiechu, żeby dał mi spokój.
Otworzył drzwi do domu. Weszłam pierwsza wdychając na wejściu zapach nowości. Dom pachniał czystością, tak jak lubiłam. Mimo tego, że byłam tu wczoraj już zapomniałam jaki ma zapach. Podobnie pachniało u Al... Nieważne.
- Jemy coś? - Damien zaglądnął do lodówki, która zbytnio pełna nie była.
- Nie jestem głodna. - Usiadłam na wygodnej sofie rozprostowując zmęczone chodzeniem nogi.
- Diana...
- Co?
- Martwię się o ciebie...
- Następny... - Powiedziałam tak cicho, że chyba tego nie usłyszał. - Muszę jeszcze kupić bilet na samolot.
- Przecież ten cały... Jak mu było?
- Matt. - Dokończyłam.
- Właśnie. On dzwonił przecież do ciebie i mówił że fundnie ci bilet w obie strony.
- Jak widać nie skorzystałam z propozycji, słonko. - Uśmiechnęłam się sztucznie. - Nie chcę, żeby ktoś za mnie płacił.
- Musisz jechać? - Przeciągał wypowiadane słowa tak, że brzmiały jak błaganie.
- Muszę. - Byłam stanowcza. - Ale wrócę. Prawda?
- No nie wiem, nie wiem. A jak ci ktoś inny zawróci w głowie? - Zażartował.
Nic nie odpowiedziałam. Odebrałam ten żart bardzo "na serio". Przypomniała mi się tamta noc w hotelu. Ten pokój pełen książek...
- Jadę po ten bilet. - Wstałam przeciągając się.
- Podwieźć cię?
- Nie... Pojadę motorem. - Zgarnęłam z pobliskiej komody kluczyki.
- Nie wolisz kupić przez internet? Ponoć zmęczona byłaś...
- Przewietrzę się przynajmniej. - Tak, każda wymówka jest dobra, by zostać samemu. - Wrócę za niedługo! - Krzyknęłam, żeby mnie usłyszał i wyszłam.
Zbliżał się wieczór przez co zrobiło się chłodniej. Zakładając kask postanowiłam się nie spieszyć.
Nie wiem ile czasu minęło, ale zdawało mi się, że ta chwila trwała bardzo krótko. Może przez to, że myślami byłam gdzie indziej?
Stałam teraz przed drzwiami lotniska, gdzie jak zwykle była kilometrowa kolejka. Super! Rozglądnęłam się czy nie ma nikogo znajomego. Nie miałam ochoty nikogo spotkać.
Po jakiejś godzinie dotarłam do okienka biletowego.
- Jeden na lot do Kanady. - Powiedziałam ospale. Ta kolejka wyłączyła moją energię na dobre.
- Jaka klasa? - Kobieta siedząca w okienku miała skrzeczący głos. Siedziała tam niczym kura w kurniku.
- Chyba pierwsza...
- Chyba? Czyli pierwsza tak? - Burknęła niecierpliwie.
- Tak, tak. - Odparłam pospiesznie.


- I jak, kupiłaś ten bilet? - Damien zapytał mnie na wejściu.
- Taa... 
- Coś ty biegła, że taka zdyszana jesteś?
- Ja? Nie, no coś ty. - Zdjęłam buty i przyszłam do niego do kuchni. - Idę wziąć prysznic. - Cmoknęłam go w policzek.
- Okey.
- Co pichcisz? - Zanim wyszłam musiałam zapytać. Pachniało wspaniale.
- Niespodzianka. - Zaśmiał się. - Już zgłodniałaś?
- I to jak. - Pokiwałam głową.
Powędrowałam do łazienki zahaczając wcześniej o sypialnię. Wzięłam piżamę - krótkie spodenki i jakąś bluzkę. Zamykając za sobą drzwi do łazienki włączyłam wodę. Wchodząc do kabiny prysznicowej poczułam ulgę. Zimny prysznic robi swoje... Przez to wszystko znowu zapomniałam o szwach. Teraz myślałam tylko o jednym. A może o kimś? Sama nie wiem.