Siedziałem w salonie z telefonem przy uchu. Była sobota przed południem, więc postanowiłem zadzwonić do Alex'a. Zastanawiało mnie czemu przyjaciel nie odbiera jak zazwyczaj można z nim było rozmawiać już po trzech sygnałach. Usłyszałem szelest dobiegający z sypialni. Popatrzyłem na kobietę, która przyszła do salonu i usiadła w fotelu obok sofy.
- Jak się spało? - Odłożyłem telefon na pobliski stolik.
- A, dobrze. Dziękuję. - Odparła przyjaźnie. - Gdzie dzwoniłeś, jeśli można wiedzieć? - Zapytała z ciekawością.
- Do Alex'a... Ale nie odbiera... - Wzdychnąłem po czym mówiłem dalej. - Czasami się zastanawiam po co mu ten telefon?
- Może coś się stało? - Powiedziała, a uśmiech z jej twarzy zniknął.
- E, tam. Nie sądzę. Widziałem jak wczoraj wrócili z tej imprezy. Alex o piątej rano zataczając się wlókł Dianę do domu z samochodu. - Zaśmiałem się.
- Nie przypuszczałam, że on tyle pije. - Skrzywiła się.
- Teraz to i tak przystopował. - Mruknąłem. - "Na starość" troszeczkę zmądrzał. Ale to tylko troszeczkę. Pamiętam, że zanim wyjechałem do Londynu, mieliśmy po osiemnaście lat... Gdy był już pełnoletni to pił jak... Przy tym kopcił te pety...
- Ty chyba też palisz? - Zaśmiała się.
- No... Tak. Ale nie tyle co on. On pali jak smok. - Sam się zaśmiałem. - Adele... Mam takie małe pytanko. - Zacząłem.
- Tak? - Popatrzyła na mnie oczekująco.
- Więc... - Nagle przerwał mi dzwoniący telefon. - Przepraszam, muszę odebrać.
- Jasne. - Mruknęła lekko zawiedziona.
Wziąłem telefon ze stolika i wyszedłem porozmawiać do sypialni. Zawsze wolałem rozmawiać na osobności. Nie chciałem przez to obrazić Adele zostawiają ją samą, ale to dzwonił Nick, który nie dzwoni do mnie na co dzień.
- Słucham? - Odebrałem.
- Cześć Miles. Przepraszam, że dzwonię ale jest sprawa...
- Dajesz. - Powiedziałem stanowczo.
- Mamy mały problem.
- Chodzi o Alex'a? - Przeczułem to, co chciał powiedzieć kolega.
- Tak. Widziałeś może, żeby ostatnio się jakoś dziwnie zachowywał?
- Nie. - Byłem pewny swojej odpowiedzi. - Co się stało?
- Właśnie nie wiemy za bardzo, bo nie możemy go doprowadzić do stanu... Cały czas wymiotuje krwią i mamrocze jakieś głupoty... W dodatku wygląda jakby ktoś go pobił...
- Co ty w ogóle do mnie mówisz? - Nie wierzyłem Nick'owi. - Gdzie jesteście?
- U niego w mieszkaniu...
- Zaraz tam będę. - Rzuciłem krótko i rozłączyłem się.
Ubierając pospiesznie buty na przedpokoju podeszła do mnie Adele i spojrzała na mnie pytająco.
- Gdzie idziesz?
- Wychodzę na chwilę. Nie otwieraj nikomu. - Ostrzegłem ją. - Ktoś pobił Alex'a.
- Jak to? - Przeraziła się.
- Wrócę niedługo. - Powiedziałem po czym wybiegłem z mieszkania.
Na szczęście mieszkałem kilka przecznic dalej od przyjaciela. Wbiegając po schodach na klatce schodowej Natknąłem się na Jamie'go.
- A ty...? - Spytałem.
- Idę do apteki, bo przecież idiota się wykończy. - Burknął przewracając oczami.
- Rany...
Wszedłem szybkim krokiem do mieszkania przyjaciela. Widok był nieciekawy. Alex siedział zgarbiony na krześle w kuchni i trzymał jakąś zakrwawioną ścierkę przy ustach. Podniósł na mnie mętny wzrok.
- Oni mają Dianę. - Wymamrotał.
- Jacy oni? O czym ty w ogóle gadasz?
Matt i Nick stojący przed Alex'em popatrzyli na siebie znacząco. W końcu Matt odezwał się.
- Porwali Dianę. Ta mafia co prześladowała Adele...
- Wiedziałem, że będą z tego same problemy! - Wściekł się Nick, który zawsze był uważany za osobę niesamowicie spokojną.
- Kto tu był? - Zapytałem szorstko.
- Jakiś koleś... Spuścił mi takie lanie, że się cieszę że mnie nie zabił. - Pociągnęło go i przetarł usta z krwi. - A jak jej coś zrobił? Pewnie jest ich więcej... Błagam, pomóżcie mi ją odnaleźć... - Gadał jak w jakimś amoku.
- Spokojnie. - Powiedział Matt. - Gdzież ten Jamie... Miał wyjść tylko do apteki...
- I po co? - Przerwał mu Alex. - Już mi lepiej, niepotrzebnie wielkie halo z tego robicie...
- Idź się lepiej połóż. Zgłosimy porwanie na policję. - Stanowczo postawiłem sprawę jasno.
- Tylko się postaraj. - Skierował do mnie przechodząc do salonu. - Żeby się prasa nie dowiedziała, bo jak chwycą temat, że porwano kobietę muzyka... Już widzę te denne nagłówki...
- Wiem o co ci chodzi. Poproszę o dyskrecję.
Co jak co, ale dobrze rozumiałem przyjaciela. Gdyby tylko dziennikarze chwycili temat, że zamiast sławnej aktorki porwali siatkarkę, dziewczynę sławnego muzyka to wyszła by z tego niezła afera. Jak tylko Alex położył się na sofie do mieszkania wszedł Jamie.
- Przyniosłem jakieś tabletki... Dali mi takie jakich można używać bez recepty... - Pokazał pudełko z lekiem.
- Idź mi z tym! - Alex wściekł się. - Idźcie wszyscy, zostawcie mnie samego!
- Pogadaj z nim. - Szepnął do mnie Matt. - My idziemy, bo widać jest nie w humorze. Zresztą nie dziwię się mu...
- Nie pieprz głupio tylko wyjdź! - Krzyknął coraz bardziej rozjuszony Alex.
- Cześć. - Jamie, Nick i Matt pożegnali się ze mną i wyszli z mieszkania.
Stałem w przedpokoju zamyślony. Nie wiedziałem co zrobić... Nie lubiłem Diany, ale sytuacja zmusiła mnie do tego, że będę musiał pomóc przyjacielowi w odnalezieniu jej. Poszedłem powoli do salonu i widząc załamanego kumpla wolałem się nic nie odzywać. Zauważyłem jak próbuje usiąść więc mu pomogłem.
- Chodź ze mną na policję. Masz, ty prowadzisz. - Podał mi kluczyki do swojego auta.
Odebrałem kluczyki i popatrzyłem na niego pytająco, ale on wzrok miał zawieszony gdzieś na którejś z ramek ze zdjęciem. Jego i Diany.