Chodziłem zdenerwowany po pokoju tam i z powrotem. Podszedłem do okna wyglądając na to co się dzieje na zewnątrz. Szybkim krokiem powędrowałem do kuchni i nalałem sobie szklankę wodę. Wypiłem ją myśląc o zdarzeniu, jakie przed chwilą miało miejsce.
- To szczyt bezczelności! - Krzyknąłem wściekły. - Jak on mógł coś takiego o tobie powiedzieć... Przecież nikt nie był w stanie przewidzieć co będzie w przyszłości...
- Nic się nie dzieje. - Adele powiedziała smutno.
Siedzieliśmy razem na sofie. Kobieta przysunęła się do mnie i oparła głowę na moim ramieniu.
- Nie wiem co wstąpiło w Alex'a... - Mruknąłem patrząc pusto przed siebie.
- Myślałam, że zawsze miał problemy z powstrzymaniem emocji.
- Nie... Skądże. - Jej odpowiedz wydawała mi się niedorzeczna. - On nigdy taki nie był. Odkąd z chłopakami mieli więcej koncertów zmienił się nie do poznania.
- Myślisz, że to przez sławę? - Wypytywała.
- Raczej nie. - Pomyślałem chwilę. - Moim zdaniem to siedzi w jego głowie...
- Że niby co... Wariat? - Zaśmiała się gorzko.
- Każdego można nazwać wariatem. - Burknąłem. - Wiem coś o tym.
- Jak to "wiesz coś o tym"? - Podniosła głowę przyglądając mi się.
- Cóż tu dużo mówić... Byłem w psychiatryku, więc widziałem.
- Ale... Jako zwiedzający? - Spytała z lekkim przerażeniem w głosie.
- Nie... Jako pacjent. - Przeczesałem ręką włosy. - Ojciec uznał mnie za wariata...
- Czemu? Miał powody?
- Sam nie wiem. - Popatrzyłem na nią. Słuchała uważnie. - Jak byłem młody interesowałem się dziwnymi rzeczami... - Średnio chciałem rozmawiać, ale jak już rozmowa zeszła na te tory...
- Jakimi?
- Przez głupotę dołączyłem do jakiejś sekty... Nie mogłem się z tego wyplątać. Bałem się, że coś mi zrobią... - Łzy cisnęły mi się na oczy, postanowiłem je powstrzymać.
- Czyli... Ty nie byłeś w Londynie, bo chciałeś rozwinąć karierę... Byłeś tam w psychiatryku... - Adele podsumowała. Mówiła cicho.
- Tak. To prawda. - Odparłem krótko. - Tam udało mi się od tego uwolnić.
- Na ile cię tam zamknęli?
- Pół roku.
- To nie jest jeszcze aż tak źle. - Uśmiechnęła się, starała się poprawić mi humor.
- Lecz potem naprawdę prowadziłem tam karierę muzyczną. - Odwzajemniłem uśmiech.
- Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. - Powiedziała aby rozwiać przygnębiającą atmosferę.
- Naprawdę wyjedziesz do Francji? - Zapytałem.
- Mieliśmy rozmawiać o przyjemniejszych rzeczach... - Zrobiła kwaśną minę.
- Wiem. Ale to poważna sprawa. Co więc zrobisz?
- Cóż mam robić... Pojadę. Wyjaśnię wszystko z ojcem.
- Czemu zrobił ci coś takiego?
- Kiedyś nie chciał ze mną rozmawiać o mojej przyszłości. Jak się wyniosłam z Francji nie mówiąc gdzie, zaczął mnie szukać. I znalazł. A właściwie ludzie wynajęci przez niego.
- I pomylili Dianę z tobą. - Prychnąłem. - Trochę jesteście podobne. - Stwierdziłem.
- Może... Trochę... Mogli też uznać, że specjalnie zmieniłam wygląd, przefarbowałam włosy i w ogóle.
- Mam nadzieję, że to koniec problemów.
- Obawiam się, że nie. - Zaprzeczyła.
Chwilę po jej słowach ktoś zapukał w drzwi mojego mieszkania. Obydwoje popatrzyliśmy się na siebie. Nie spodziewałem się gościa.