Byłam w połowie schodów, kiedy mnie ktoś unieruchomił. Mimo wściekłego wyrywania się, kopania i drapania, znów zostałam zamknięta. Był to jednak tym razem duży, przestronny pokój bez okien. Nowoczesne wnętrze - białe ściany, po środku czarna kanapa, w rogu łóżko z baldachimem. Podobało mi się tu, mimo że byłam uwięziona.
- Diana? - Do środka wszedł mężczyzna w młodym wieku, może dwa lata starszy...
Był wysoki z czekoladowymi włosami i oczami tego samego koloru. Kilkudniowy zarost i krótkie ścięte włosy. Mięśnie zarysowane pod garniturem, a oczy smutne, bez wyrazu. Świdrował mnie wzrokiem, dopóki się nie odezwałam:
- No, zapewne to ja. - Warknęłam.
- Przepraszam cię za Raphaela.... Zagalopował się. - Usiadł bez skrępowania na kanapie. Jestem Mattias.
Ja, stojąc wciąż przy ścianie, podparłam się o nią.
- Usiądź - wskazał gestem fotel naprzeciwko.
- Postoję. - Odparłam.
- Jak już się zapewne domyślasz... - kontynuował, nie zwracając uwagi na moją odmowę - wzięto cię omylnie za Adele...
- Zdążyłam zauważyć - wtrąciłam kąśliwie.
- Dlatego też zamierzam cię wypuścić...
- Tak po prostu?! - Warknęłam, nie dając mu dokończyć.
- Oczywiście że nie - skarcił mnie, jak małe dziecko - po prostu zadzwoń do Adele i przekonaj ją żeby wróciła do rodzinnego miasta... do Francji.
- Macie chyba złą osobę do tego - zmarszczyłam brwi i położyłam rękę na biodrze - dziewczyna za mną nie przepada, od kiedy kręcę z Alexem.
- To poproś jego - "niecierpliwy" stwierdziłam, bo wstał i zaczął do mnie podchodzić z komórką, ledwo utrzymując złość - zadzwoń do niego czy do niej i to załatw. Byleby szybko.
Potaknęłam bez namysłu, przerażona jego nagłym wybuchem. Chwyciłam telefon i wykręciłam do Alexa.
- Alex? - Zapytałam cicho.
- Diana? DIANA! Matko, nic ci nie jest?! Gdzie jesteś, Dai!
- Żadnych informacji, bo cię zastrzelę na miejscu - zagroził mi Mattias.
- Nie ważne - Odparłam do telefonu.
- O co chodzi? Dai, robię wszystko, ale powiedz mi gdzie ty jesteś!
- To nie jest teraz najważniejsze! - Prawie krzyknęłam zrozpaczona. - Adele musi wrócić do Francji.
- Co?
- Jeżeli Adele wróci, wypuszczą mnie.
- Nie rozumiem... kto cię wyp...
- ALEX! - Przerwałam mu - dzwoń do Adele! Mnie może nie uwierzy, ale tobie... proszę cię.... - Niemal się nie rozpłakałam.
- Już do niej dzwonię, poczekaj.
Usłyszałam jak odkłada telefon na półkę nie rozłączając się i chwyta domowy. Po krótkiej ciszy odezwał się jego głos w słuchawce.
- Adele powiedziała... cytuje: "Mattias, idioto, nie wierzę że do tego się posunąłeś. Nienawidzę Cię! Wracam tylko ze względu na Dianę, kapewu? ROZUMIESZ? Zadzwoń i ją wypuść". Tak więc, jeśli można...
- Podjedź pod opuszczoną fabrykę Ceery za dwie godziny. Sam. Przywiozę ci tę twoją Dianę. - Spojrzałam z wdzięcznością na telefon. Mattias przeczesał dłonią włosy i spojrzał na zegarek, widniejący na jego nadgarstku.
- Będę za półtorej godziny - rzucił przez ramię, wychodząc z pomieszczenia. - Rozgość się.
Jak tylko zniknął za drzwiami, podbiegłam do nich i szarpnęłam za klamkę - nic. Mogłam się domyślić. Westchnęłam cicho i usiadłam na łóżku, opadając na nie plecami. Wyciągnęłam dłoń przed siebie i rozsunęłam palce.
- Alex... - Mruknęłam cicho.
I zasnęłam.
Obudził mnie dopiero Mattias, ubrany już w zwykłe ubrania - skórzaną kurtkę, biały podkoszulek i ciemne dżinsy. Gdy już wstałam, położył mi dłoń na plecach (przez co poczułam dreszcz) i wyprowadził z pokoju, omijając wiele ludzi.
- Nie odchodź ode mnie - mruknął mi na ucho. - Chodzi też o twoje bezpieczeństwo.
Nie wiedziałam czy to groźba, czy po prostu ci ludzie byli niebezpieczni, ale wolałam nie zgłębiać tematu. Wsiadłam do złotego Jaguara po stronie pasażera i Mattias ruszył z piskiem opon, wyjeżdżając z podjazdu.
- Diana, co do tego wszystkiego...
- Nie wydam was. - Odparłam stanowczo.
Mężczyzna wyraźnie zbity z tropu spojrzał na mnie.
- Po pierwsze - starałam się wyjaśnić - mógłbyś mieć problemy, łącznie z Alexem i Adele. Po drugie, musiałabym wydać Raphaela, a nie pozwala mi na to...
- ...wasza dawna obietnica?
Spojrzałam na niego lekko zdziwiona.
- Opowiadał mi o was - spojrzał na mnie przelotnie, po chwili wracając do kierunku jazdy.
- Wysadź mnie wreszcie! - Zacisnęłam palce na uchwycie w drzwiach.
Chciałam jak najszybciej zapomnieć o tej sytuacji.
- Diana? - Do środka wszedł mężczyzna w młodym wieku, może dwa lata starszy...
Był wysoki z czekoladowymi włosami i oczami tego samego koloru. Kilkudniowy zarost i krótkie ścięte włosy. Mięśnie zarysowane pod garniturem, a oczy smutne, bez wyrazu. Świdrował mnie wzrokiem, dopóki się nie odezwałam:
- No, zapewne to ja. - Warknęłam.
- Przepraszam cię za Raphaela.... Zagalopował się. - Usiadł bez skrępowania na kanapie. Jestem Mattias.
Ja, stojąc wciąż przy ścianie, podparłam się o nią.
- Usiądź - wskazał gestem fotel naprzeciwko.
- Postoję. - Odparłam.
- Jak już się zapewne domyślasz... - kontynuował, nie zwracając uwagi na moją odmowę - wzięto cię omylnie za Adele...
- Zdążyłam zauważyć - wtrąciłam kąśliwie.
- Dlatego też zamierzam cię wypuścić...
- Tak po prostu?! - Warknęłam, nie dając mu dokończyć.
- Oczywiście że nie - skarcił mnie, jak małe dziecko - po prostu zadzwoń do Adele i przekonaj ją żeby wróciła do rodzinnego miasta... do Francji.
- Macie chyba złą osobę do tego - zmarszczyłam brwi i położyłam rękę na biodrze - dziewczyna za mną nie przepada, od kiedy kręcę z Alexem.
- To poproś jego - "niecierpliwy" stwierdziłam, bo wstał i zaczął do mnie podchodzić z komórką, ledwo utrzymując złość - zadzwoń do niego czy do niej i to załatw. Byleby szybko.
Potaknęłam bez namysłu, przerażona jego nagłym wybuchem. Chwyciłam telefon i wykręciłam do Alexa.
- Alex? - Zapytałam cicho.
- Diana? DIANA! Matko, nic ci nie jest?! Gdzie jesteś, Dai!
- Żadnych informacji, bo cię zastrzelę na miejscu - zagroził mi Mattias.
- Nie ważne - Odparłam do telefonu.
- O co chodzi? Dai, robię wszystko, ale powiedz mi gdzie ty jesteś!
- To nie jest teraz najważniejsze! - Prawie krzyknęłam zrozpaczona. - Adele musi wrócić do Francji.
- Co?
- Jeżeli Adele wróci, wypuszczą mnie.
- Nie rozumiem... kto cię wyp...
- ALEX! - Przerwałam mu - dzwoń do Adele! Mnie może nie uwierzy, ale tobie... proszę cię.... - Niemal się nie rozpłakałam.
- Już do niej dzwonię, poczekaj.
Usłyszałam jak odkłada telefon na półkę nie rozłączając się i chwyta domowy. Po krótkiej ciszy odezwał się jego głos w słuchawce.
- Adele powiedziała... cytuje: "Mattias, idioto, nie wierzę że do tego się posunąłeś. Nienawidzę Cię! Wracam tylko ze względu na Dianę, kapewu? ROZUMIESZ? Zadzwoń i ją wypuść". Tak więc, jeśli można...
- Podjedź pod opuszczoną fabrykę Ceery za dwie godziny. Sam. Przywiozę ci tę twoją Dianę. - Spojrzałam z wdzięcznością na telefon. Mattias przeczesał dłonią włosy i spojrzał na zegarek, widniejący na jego nadgarstku.
- Będę za półtorej godziny - rzucił przez ramię, wychodząc z pomieszczenia. - Rozgość się.
Jak tylko zniknął za drzwiami, podbiegłam do nich i szarpnęłam za klamkę - nic. Mogłam się domyślić. Westchnęłam cicho i usiadłam na łóżku, opadając na nie plecami. Wyciągnęłam dłoń przed siebie i rozsunęłam palce.
- Alex... - Mruknęłam cicho.
I zasnęłam.
Obudził mnie dopiero Mattias, ubrany już w zwykłe ubrania - skórzaną kurtkę, biały podkoszulek i ciemne dżinsy. Gdy już wstałam, położył mi dłoń na plecach (przez co poczułam dreszcz) i wyprowadził z pokoju, omijając wiele ludzi.
- Nie odchodź ode mnie - mruknął mi na ucho. - Chodzi też o twoje bezpieczeństwo.
Nie wiedziałam czy to groźba, czy po prostu ci ludzie byli niebezpieczni, ale wolałam nie zgłębiać tematu. Wsiadłam do złotego Jaguara po stronie pasażera i Mattias ruszył z piskiem opon, wyjeżdżając z podjazdu.
- Diana, co do tego wszystkiego...
- Nie wydam was. - Odparłam stanowczo.
Mężczyzna wyraźnie zbity z tropu spojrzał na mnie.
- Po pierwsze - starałam się wyjaśnić - mógłbyś mieć problemy, łącznie z Alexem i Adele. Po drugie, musiałabym wydać Raphaela, a nie pozwala mi na to...
- ...wasza dawna obietnica?
Spojrzałam na niego lekko zdziwiona.
- Opowiadał mi o was - spojrzał na mnie przelotnie, po chwili wracając do kierunku jazdy.
- Wysadź mnie wreszcie! - Zacisnęłam palce na uchwycie w drzwiach.
Chciałam jak najszybciej zapomnieć o tej sytuacji.