niedziela, 22 czerwca 2014

|42|. Alex

- Dziwna ta twoja koleżanka. - Powiedziałem ścieląc łóżko w sypialni, bo nikt do tej pory się tym nie zajął.
- Wiesz... Nie spodziewałam się, że słucha waszej muzyki... - Dai układała rzeczy w szafie.
- To już wiesz. - Położyłem się w poprzek na łóżku. - Nie chce mi się nic robić. Najchętniej poszedłbym spać...
- Nie wyspałeś się? - Odwróciła się od szafy.
- Nie. Przez ciebie. - Mrugnąłem do niej śmiejąc się.
- Orzesz ty! - Rzuciła we mnie kilkoma koszulkami. - Od kiedy dajesz brudne rzeczy do szafy?
- Nie wiem... Nic nie wiem... - Odparłem spod koszulek, które zakrywały mi twarz.
- Ej, nie żartuj. - Usiadła obok mnie. - Przyznaj się. Nie chce ci się iść do pralni?
- Tak... Wyczułaś mnie. To teraz daj mi szlaban. - Odkryłem twarz spod brudów. - Musiałaś mi tym rzucić w twarz? - Skrzywiłem się.
- To był twój szlaban. - Położyła się kładąc głowę na moim ramieniu. - Pasuje zrobić zakupy na obiad bo inaczej będziemy głodować.
- Przynajmniej nie będziesz narzekać, że gruba jesteś. - Zaśmiałem się na głos, czego za chwilę żałowałem.
- Odezwał się! - Uderzyła mnie żartobliwie w ramię, z którego wcześniej podniosła głowę. - Masz przeprosić.
- Hmm... - Pomyślałem chwilę po czym ją pocałowałem w usta. - Może być?
- No... Powiedzmy, że ci wybaczyłam.
- Musimy jechać na te zakupy...?
- Tak, bo nie mamy nic na obiad ani na kolację.
- Pusta lodówka? Zupełnie?
Diana tylko wzruszyła ramionami. Wstała z łóżka i wyszła z sypialni. Zostałem sam. Wpatrując się w sufit zastanawiałem się, jak jej powiedzieć, że jutro zaczniemy z chłopakami nagrywać w studiu nowe utwory a za niedługo zaczną się koncerty... Trasy... Podniosłem się do pozycji siedzącej i przeczesałem ręką włosy. Wstałem powoli i podszedłem do szafy, w której tyle co Dai poukładała rzeczy. Wyjąłem czarny podkoszulek. Rozpinając guziki w koszuli, którą miałem na sobie usłyszałem kroki.
- Jedziemy? - Diana stanęła w progu opierając się o framugę.
- Chwila, przebieram się. Weźmiemy od razu ciuchy do pralni.
Spakowałem wszystkie nasze ubrania do torby i wyszedłem na przedpokój, gdzie dziewczyna stała już ubrana. Założyłem buty i gdy wiązałem sznurowadła zauważyłem, że Dai ma ubrane szpilki, których wcześniej nie widziałem.
- Nowe? - Zapytałem wskazując na jej buty.
- Nie... Kupiłam je jak byłam we Włoszech.
- Mhm. - Mruknąłem pod nosem. - Chodźmy już.
Wziąłem torbę i wyszliśmy z mieszkania.
Wsiedliśmy do samochodu i przez dłuższy czas jechaliśmy w ciszy.
- Wiesz, że nagrywamy za niedługo? - Zacząłem rozmowę.
- Wiem. Do czego zmierzasz?
- Do tego, że to wszystko łączy się z tym że... Pojedziemy w trasę.
- Nowości nie powiedziałeś. - Zaśmiała się. - Odkąd jesteśmy razem to wyjeżdżasz.
- Tak, ale...
- Ale nic się nie zmieniło przez ten krótki czas gdy byłam we Włoszech.
- Cieszę się.
O dziwo nie było korków, więc mogłem się rozpędzić. Jak tylko zajechaliśmy przed market usłyszałem jak dzwoni mój telefon.
- Czekaj, nie wysiadaj. Tylko odbiorę. - Powiedziałem szybko do dziewczyny. - Słucham? - Odebrałem.
- Cześć Alex! Mówi Matt. Dzwonię z innego numeru bo zmieniłem, więc zapisz sobie ten. 
- No cześć. - Przywitałem się. - Okey, zapiszę. W jakiej sprawie dzwonisz?
- Breana zaprasza was na kolację. - W jego głosie dało się słyszeć dumę.
- Bre... To to jest ta twoja nowa dziewczyna? - Na mojej twarzy wystąpił uśmiech.
- Tak. To... Kiedy będziecie? Nie szykujcie się nie wiadomo jak. To kolacja ze znajomymi, nie bal przebierańców. 
- Za... Godzinę? - Parsknąłem. - Pojedziemy objazdem. Będzie szybciej.
- Jasne. To czekamy. Na razie.
Schowałem z powrotem telefon do kieszeni, po czym spojrzałem na Dianę.
- Właśnie dostaliśmy zaproszenie na kolację, więc problem z głowy.
- Świetnie. - Widać, że była uszczęśliwiona faktem, że nie musi dzisiaj gotować.
- To jedziemy. - Włączyłem ponownie silnik i ruszyłem z miejsca.
Gdy jechaliśmy pogoda znacznie się pogorszyła. Zaczęło padać, a widoczność była ograniczona. Wolałem nie ryzykować i jechałem prawidłową prędkością. Niestety, padało coraz bardziej...
- Alex! Uważaj! - Diana krzyknęła pokazując na drogę.
Przed nami z zakrętu wyjechał samochód, który wymusił pierwszeństwo. Nie mogłem zapanować nad pojazdem na tej śliskiej nawierzchni. Manewrowałem kierownicą, niestety na darmo. Nagle poczuliśmy uderzenie i zapadła cisza.