Otworzyłem oczy. Wszystko było zamazane. W życiu się tak źle nie czułem, wszystko mnie bolało... Zauważyłem siedzące przy mnie dwie postaci. Niestety nie mogłem dojrzeć kim one były. Przymrużyłem oczy.
- Co się stało? - Wydusiłem z siebie.
- Miałeś operację. - Poznałem po głosie, to Diana.
- Co mi zrobili?
- Dusiłeś się. - Odparła smutno. - Zoperowali co należy i powiedzieli, że już powinno być dobrze. - Poczułem jak kładzie swoją dłoń na mojej.
- A ty?
- Ja... - Zaczęła.
- Wiesz, że zemdlała? - Powiedział drugi głos.
- Miles? Co ty tu robisz? Nie jesteś w Niemczech?
- Byłem. Jak wróciłem zadzwoniłem do ciebie, ale numer nie odpowiadał. Postanowiłem więc zadzwonić do Matt'a. On powiedział mi co się stało.
- A co się stało?
- Jak to, nie pamiętasz?
- Nie... Miałem jakiś wypadek?
- Oboje z Dianą mieliście.
- To dlatego zemdlała? - Nie wiedziałem o co chodzi przyjacielowi.
- Nie... Mylisz fakty. Wczoraj z Dianą mieliście wypadek samochodowy.
- Naprawdę? - Nie mogłem uwierzyć.
- Nie pamiętasz jak Matt był tu u ciebie wczoraj z tą swoją nową dziewczyną? - Spytała Dai.
- Średnio. - Powiedziałem po namyśle. - Coś pamiętam, ale jak przez mgłę. Nie mogę się ruszyć.
- Bo miałeś operację. - Miles znowu mnie uświadomił.
- Wiem! - Krzyknąłem. - Przepraszam. Nie panuję nad emocjami jak mnie wszystko boli! Cholernie boli! - Mówiłem wściekły.
- Rozumiem. - Przyjaciel starał się mnie uspokoić. - Chcesz jakieś przeciwbólowe?
- Tak... - Wymamrotałem.
- To pójdę po pielęgniarkę. - Wstał i wyszedł z sali.
- Wyglądam jakby przejechał po mnie walec? - Skierowałem do Diany jak zostaliśmy sami.
- Gorzej. - Uśmiechnęła się.
- Warto wiedzieć. - Odwzajemniłem uśmiech. - Gdzie on jest? - Złapałem się za klatkę piersiową, tam gdzie miałem szwy po operacji.
- Idzie, już idzie.
Pielęgniarka podłączyła mi do wenflonu jakiś woreczek z przeciwbólowymi. Uspokoiła mnie myśl, że zaraz lek mi pomoże. Miles ponownie usiadł obok Diany.
- Wypisują dzisiaj Dianę, nie stwierdzili większych obrażeń.
- Zaopiekuj się nią. Proszę. - Patrzyłem błagalnie na przyjaciela. - Kiedy to zacznie działać!
- Zaopiekuję, oczywiście! - Odparł. - Wytrzymaj.
- Ha, nie dam rady! - Zaśmiałem się sam do siebie. - Chyba zwariuję przez to.
- Odwiozę ją do domu. Zadzwonię wieczorem, dobrze? - Przyjaciel wraz z dziewczyną wstali równo.
- Jasne... Czekam na telefon. A właśnie, podasz mi komórkę?
- Zapomniałem... - Miles zatrzymał się w połowie drogi do wyjścia. - Nie zadzwonię bo twój telefon... W wypadku coś się z nim stało.
- Nie szkodzi... Ważne, że my żyjemy. To napisz list. - Zażartowałem.
- Zanim dojdzie to już wyjdziesz stąd. - Zaśmiał się.
- Mam nadzieję, że masz rację. No, idźcie już bo się rozkleję. - Przegoniłem ich.
Zostając sam w małym pokoiku przekręciłem głowę w stronę okna. Na zewnątrz było ponuro. Chciałem wstać, ale nie wiedziałem czy dam radę. Odkryłem powoli pościel i zauważyłem jak jestem ubrany. Miałem na sobie swój czarny podkoszulek cały zakrwawiony i jakieś krótkie spodenki do kolan. "Ktoś mnie przebrał?" - Pomyślałem. Usiadłem z trudem. Łóżko było dość wysokie, nie dosięgałem stopami podłogi. Zszedłem powoli, i jedną ręką trzymając się za klatkę piersiową a drugą za stojak na kroplówkę podszedłem do okna. Nie było z niego ciekawego widoku, mianowicie na szpitalny parking. Dojrzałem z daleka jak Miles wsiada do samochodu z Dianą. Uśmiechnąłem się sam do siebie widząc, że przyjaciel kupił nowy samochód. Nawet się tym nie pochwalił.
- Co pan wyprawia?! - Usłyszałem za sobą głos.
- Ja...? - Odwróciłem się widząc pielęgniarkę.
- Przecież pan jest po operacji! Aż tak potrzebne są panu komplikacje?
- Eh... Nie.
- Proszę nie robić gwałtownych ruchów. - Podeszła do mnie i złapała mnie za przedramię.
Pomogła mi usiąść na łóżku. Kazała mi się położyć i nie ruszać. Gdy wyszła zrobiłem to o co prosiła. Nagle moją uwagę zwróciło czyjeś pukanie we framugę.
- Jamie. - Powiedziałem widząc kolegę. - O, i Nick. - Dodałem.
- Jak tam sieroto? - Zaśmiał się Jamie.
- Żyję, jak widać. Jeszcze trochę będziecie się ze mną musieli pomęczyć.
- Niestety. - Zażartował. - Słuchaj, dzwonił do mnie Matt wczoraj, że nie ma z tobą kontaktu. - Włożył rękę do kieszeni. - Masz. Co prawda używany i stary, ale jest. - Wręczył mi telefon.
- Dzięki. - Odebrałem komórkę. - Przyda się jak będę chciał zamówić pizzę. - Parsknąłem śmiechem.
Miło było ze strony przyjaciół, że tak mnie odwiedzali. Jedyne co było przykre, że rodzice o mnie zapomnieli. Jakby się co najmniej mnie wyrzekli. Odrzuciłem myśl o nich na bok i skupiłem się na rozmowie z Nickiem i Jamie'm.