Wytrzeszczyłam oczy na mężczyznę, któremu Miles otworzył drzwi. Wszedł do pokoju i wyraźnie nie wiedział od czego zacząć.
- Co ty tu robisz? - Wycedziłam przez zęby.
- Przyjechałem po ciebie. - Powiedział spokojnie Mattias, mój brat.
- Poradziłabym sobie sama! - Odwróciłam się do niego tyłem. Podeszłam do okna i wyjrzałam za nie. Zauważyłam zaparkowany samochód przed blokiem. - Ten Jaguar jest twój? - Zapytałam.
- Tak, ale...
- Za co kupiłeś ten samochód? - Przerwałam mu mrużąc oczy.
- Część pieniędzy zarobiłem, część dostałem od ojca. Jakbyś go posłuchała i zrobiła karierę nie jako aktorka, tylko ktoś bardziej wykształcony to też byś jeździła takim samochodem. - Zrobił cwaniacką minę.
- Po cholerę mi taki samochód! Ja chcę żyć jak mi się podoba. - Fuknęłam na niego wściekła.
- Nie unoś się. - Podniósł ręce w geście obrony.
- Powiedz mi, co to za głupi pomysł, żeby mnie porwać?! Jeszcze w dodatku pomyliliście osoby... Skąd w ogóle masz adres Miles'a?
- W tych czasach idzie się wszystkiego dowiedzieć. - Wypiął pierś do przodu. - W dodatku w tym kraju...
- Masz coś do anglików? - Miles podszedł do niego włączając się do rozmowy.
- Nie. - Mattias popatrzył na niego krzywo. - Czekam na dole. Spakuj się. - Powiedział, po czym wyszedł z mieszkania.
Usiadłam na sofie i ukryłam twarz w dłoniach. Miles usiadł obok mnie i zaczął mnie głaskać pocieszająco po ramieniu.
- Będzie dobrze. - Mruknął. - Zobaczysz. Zrobisz tak jak mówiłaś, załatwisz wszystkie niejasności we Francji i wrócisz... - Zrobił dłuższą przerwę. - Do mnie.
- Do ciebie? - Uniosłam głowę.
- No... Dobrze mi się z tobą mieszka. - Zaczął się tłumaczyć. - Przynajmniej nie jestem sam. - Uśmiechnął się.
- Racja. - Odwzajemniłam lekko wymuszony uśmiech. Wciąż przejmowałam się tą sytuacją. - Idę się spakować.
- Pomóc ci?
- Nie. - Odkrzyknęłam będąc w sypialni. - Pomożesz mi jak chcesz znieść potem walizkę.
- Nie ma sprawy.
Chwilę później usłyszałam szczęk zapalniczki. Zazwyczaj jak byłam z nim w domu to nie palił. Widać się zdenerwował tym wszystkim... Jak ja.
Otwarłam walizkę i wpakowywałam powoli swoje rzeczy. Wtedy przypomniało mi się o wynajętym domu. Myślę, że mogłoby tak zostać dopóki nie wrócę. Tej dwójce młodych ludzi dom jest bardziej potrzebny niż mi. Ja w porównaniu do nich mam gdzie mieszkać. Miles mnie "przygarnął". Lecz teraz, gdy wszystko się zmieniło... Gdy wiem, że mafia nie będzie mi już sprawiała problemów... Mogłabym wrócić z powrotem. A może zaproponuję Miles'owi wspólne mieszkanie u mnie w domu? W mojej głowie było pełno myśli dotyczących przyszłości.
Nim się obejrzałam, miałam już prawie wszystkie rzeczy spakowane. Wkrótce wyszłam z sypialni ciągnąc za sobą torbę na kółkach. Zauważyłam w kuchni Miles'a siedzącego na krześle z głową opartą o ścianę będącą za nim. Oczy miał zamknięte.
- Wychodzę! Pomożesz? - Odezwałam się.
Nic. Zero reakcji. Trochę mnie to zaniepokoiło, więc postanowiłam do niego podejść. Szturchnęłam go w ramię. Obudził się.
- Co się dzieje? - Zapytał przecierając oczy.
- Usnąłeś. - Mruknęłam.
- Przepraszam... Nie spałem całą noc. - Popatrzył na walizkę stojącą na przedpokoju. - To jak, idziemy? - Przeniósł wzrok na mnie.
Kiwnęłam tylko głową. Zeszliśmy po schodach i wyszliśmy przed blok. Słońce powoli zachodziło, zbliżał się wieczór.
- Gotowa? -Spytał Mattias opierający się o samochód.
- Mhm. - Burknęłam krzywo na niego patrząc.
- Masz. - Miles podał mu walizkę.
Brat posłusznie ją odebrał, schował do bagażnika i wsiadł do samochodu. Stałam smutna przed Miles'em. Nagle on podszedł i objął mnie.
- Będę tęsknił. - Wyszeptał mi do ucha.
- Ja też... - Wtuliłam się w niego.
- Wracaj szybko. - Puścił mnie. - Cześć. - Cmoknął mnie w policzek.
Zarumieniłam się. Naprawdę go polubiłam. Był miły, odpowiedzialny... Może nie zbyt przystojny, ale według mnie najważniejsze jest to, co się ma w środku. Pożegnałam się i wsiadłam do samochodu. Jeszcze chwilę widziałam go w bocznym lusterku. Po tym jak Mattias zakręcił samochodem za blok wyjechaliśmy do centrum.
- Nie cieszysz się? Wrócisz do domu... - Brat zaczął rozmowę.
- Nie. I jeszcze raz nie. Nie wracam tam na stałe, rozumiesz? Dociera to do ciebie? Moje miejsce jest tutaj.
- U boku tego kolesia? - Prychnął. - Bez urazy, ale jego papiery mówią same za siebie.
- Czytałeś jego papiery? - Zdziwiłam się.
- Tak. Wiesz, że mam dostęp do akt.
- Wiem... - Przewróciłam oczami.
- Był w Londyńskim psychiatryku.
- Przez pomyłkę. - Uzupełniłam jego wypowiedź. - On w ogóle nie powinien się tam znaleźć.
- To kto go tam umieścił, skoro był pełnoletni? Mógł sam podejmować decyzje.
- On tam nie trafił jako wariat! - Wściekłam się. - Miał depresję... Spowodowaną strachem. O życie.
- A co takiego zrobił, że się bał? - Dopytywał.
- Nie ważne. Nie twoja sprawa. - Odwróciłam głowę patrząc przez szybę. - Gdzie jedziemy?
- Na lotnisko. Tam czeka na nas prywatny samolot.
Nie miałam ochoty się już nic odzywać. Jeszcze dobrze nie opuściłam Sheffield, a już tęskniłam za Miles'em. Nawet brakowało mi Alex'a, z którym się pokłóciłam. Pewnie mu przejdzie. Mam nadzieję, że będzie szczęśliwy z Dianą. Życzę mu tego.