- Inaczej Jamie cię zabije. - Zaśmiał się Miles.
- Tak...
- A ja jutro jadę na koncert do Niemiec. - Powiedział dumnie. - Długo czekałem, wierz mi.
- W sumie to ci zazdroszczę. - Uśmiechnąłem się do przyjaciela. - Ja jak na razie napisałem dwie... Albo trzy utwory...
- Wiem, że zawsze najpierw wymyślałeś melodię, potem pisałeś tekst...
- No tak, ale teraz zacząłem inaczej. - Włożyłem papierosa do ust.
- Nie pal w domu! - Diana krzyknęła z kuchni.
- Siedzisz tam i wszystko słyszysz i widzisz... - Odparłem do dziewczyny.
- Ciężko nie widzieć jak masz kuchnię otwartą na salon.
- Ale... Siedzę do ciebie tyłem.
- Odbijasz się w szybie Alex.
Po chwili wszyscy się śmialiśmy z bezsensowności naszej rozmowy. Wstałem zostawiając przyjaciela i poszedłem do kuchni. Otworzyłem lodówkę, a Dai cały czas się mi przyglądała.
- Czego tam szukasz? - Zapytała z szyderczym uśmieszkiem.
- Yyy, piwa. - Wskazałem na Miles'a.
- Wiesz, że nie ma?
- A wiesz, że miałaś się położyć? - Przewróciłem oczami.
- Ej! Nie kłóćcie się! - Przerwał Miles.
- Nie kłócimy się. - Powiedziałem.
- Skoro nie macie tu nic do stracenia to idźcie do baru.
- Ha! Ha! Bardzo śmieszne. - Przymrużyłem oczy patrząc na nią. - A żebyś wiedziała... Pójdziemy, prawda? - Skierowałem do przyjaciela.
- Nie sądzę. Muszę wracać do domu przećwiczyć sobie jutrzejsze utwory, które będziemy grali.
- To o której ty wyjeżdżasz? - Zdziwiłem się.
- Dzisiaj w nocy. Wylatujemy samolotem.
- O, fajnie. - Prychnąłem. - To... Powodzenia.
- Idę Alex, bo widzę, że znowu ci odbija... - Wstał i pokierował się do drzwi.
- A idź sobie... - Mruknąłem pod nosem wyjmując z szafki szklankę.
Po tym jak przyjaciel wyszedł z mojego mieszkania zapadła cisza. Dai czytała jakąś starą gazetę a ja próbowałem, tak... Próbowałem zrobić kawę. Było to nie możliwe ze względu na to, że ekspres się popsuł...
- Co za... - Mamrotałem.
- Co się znowu dzieje? - Kobieta wstała z krzesła i podeszła do mnie.
- Nic... Znowu coś sknociłem...
- A włączyłeś go do prądu?
- Nie... - Zrobiło mi się głupio. - Przepraszam.
- Alex, to nie jest zabawne...
- A czy ja się śmieję? - Odwróciłem się do niej jak już z powrotem usiadła na krześle.
- Nie o to chodzi. - Zrobiła pauzę. - Z tobą jest coraz gorzej...
- Przecież dobrze się czuję. Nie wmawiaj mi chorób. - Oparłem się o blat przodem do niej.
- Zrozum... Nie podoba mi się to, że stajesz się coraz bardziej nerwowy. Zresztą nie tylko mi się to nie podoba...
- Kto ci się poskarżył?
- Nie powiem ci, bo znowu wpadniesz w furię. Nie byłeś taki zanim...
- Zanim ode mnie odeszłaś? - Dokończyłem za nią. - Czasy się zmieniają, ludzie też. - Burknąłem. - A teraz wybacz, ale chciałem się zająć pracą.
- Miałeś to zrobić jutro...
- Ale zacznę dzisiaj! - Krzyknąłem.
Poszedłem szybkim krokiem do sypialni biorąc ze sobą gotową kawę. Zamknąłem za sobą drzwi, kubek postawiłem na szafce nocnej obok łóżka a sam położyłem się z kartką i podkładką pod nią. Najpierw napisałem same wyrazy, które przychodziły mi na myśl.
Nim się obejrzałem powstawał tekst. Gdy skończyłem go pisać, przeczytałem go jeszcze raz.
"Well the times are so a changin
Baby even when it’s live
You can press pause and rewind
You knew it had to go amazing
But is this what you had in mind?
Oh there’s nothing you can’t find
It’s two thousand and thirteen
All across the galaxy
It’s two thousand and thirteen
On the back of her transmitter
There’s a little shiny fruit
And it’s coming after you
As for Instagram and Twitter
She got caught in both pursuits
And neither one will cut her loose
It’s two thousand and thirteen
All across the galaxy
It’s two thousand and thirteen
So baby take a walk with me
Past flying cars and time machines
There’s nothing that you won’t believe, no
It’s two thousand and thirteen
All across the galaxy
It’s two thousand and thirteen
All across the galaxy"
Nie chciało mi się myśleć czy jest dobry czy zły. Podniosłem kubek. Nawet nie wiem kiedy wypiłem całą kawę... Odłożyłem kartkę z podkładką na szafkę obok kubka i zastanawiając się jeszcze chwilę nad tym, jak to wszystko będzie wyglądało usnąłem.