- O co ci znowu chodzi? - Przewróciłem oczami.
- O nią. - Burknęła.
- Rany... - Wzdychnąłem głośno. - To ty już nie masz przyjaciół?
- Mam. Właśnie do nich jedziemy.
- To się nie odzywaj. - Tymi słowami zakończyłem naszą nieprzyjemną rozmowę.
Wydostać się o siedemnastej z centrum było prawdziwym cudem. Skąd się tu wzięło tyle tych samochodów? Wszystkich napadło jechać nad wodę bo ładna pogoda, czy co? Skorzystałem z okazji, że przejeżdżaliśmy obok apteki. Zatrzymałem się przed nią samochodem i rozpiąłem z pasów.
- A ciebie znowu gdzie niesie? - Dai zdziwiła się moim zachowaniem.
- Kupić coś na odczulenie. Nie mam zamiaru tak mówić przez cały wieczór. - Popatrzyłem na nią krzywo. - Weź nogi, chcę się dostać do... - Wskazałem palcem.
- Proszę cię bardzo.
Wyjąłem z półki portfel. Diana zawsze trzymała nogi na desce rozdzielczej i nie było się tam jak dostać. Gdy uwolniłem się z samochodu, poszedłem do apteki. Chociaż tam miałem chwilę spokoju. Kupiłem jakieś tabletki, po których niby miało mi się poprawić. Nalałem sobie do plastikowego kubka wody z automatu i od razu zażyłem jedną. Opakowanie z resztą tabletek schowałem do kieszenie kurtki. Wróciłem do auta i spojrzałem na dziewczynę. Jakoś dziwnie mi się przyglądała.
- Co tak patrzysz jakbyś mnie z rok nie widziała? Nie było mnie tylko dziesięć minut. - Zaśmiałem się.
- Bo się tak czuję. - Mruknęła pod nosem. - Niby mnie nie było miesiąc, ale czuję się jakby to było dłużej.
- Trzeba było nie wyjeżdżać. - Odparłem surowo. - Przepraszam. - Powiedziałem po chwili widząc jej minę. - Nie kłóćmy się już na ten temat, bo już mnie mdli od tego. - Włączyłem silnik. - To gdzie mieliśmy jechać? - Spytałem z uśmiechem.
- Dobrze wyglądam? - Diana poprawiała swoje włosy gdy staliśmy przed drzwiami do mieszkania jej znajomych.
- Jak zawsze. - Parsknąłem śmiechem.
- Ej... - Uderzyła mnie żartobliwie w ramię.
Kobieta zapukała, ale nikt nie odpowiadał. Dopiero po jakimś czasie otworzył nam średniego wzrostu wytatuowany mulat, gdzieś w naszym wieku. Szczerze powiedziawszy zatkało mnie jak go zobaczyłem. Rozumiem, że to przyjaciele z Ameryki... Skądś, skąd pochodzi Diana...
- My... - Zacząłem przerywając niezręczną ciszę jak mężczyzna nam się przyglądał.
- Wchodźcie. - Jego twarz zmieniła mimikę na przyjaźniejszą. - Cześć Dai. Kopę lat. - Przytulił ją, na co się lekko skrzywiłem.
- A ty jesteś...? - Przeniósł spojrzenie na mnie gdy dziewczyna poszła przywitać się z innymi znajomymi.
- Alex... - Mruknąłem.
- Palisz? - Zapytał krótko.
- Yyy... - Nie wiedziałem co powiedzieć. - Tak, niestety.
- To masz. - Podał mi jakiegoś dziwnego papierosa.
- Czy to na pewno jest papieros? - Spytałem biorąc "podarunek" do ust.
- Nie koniecznie, zobaczysz. - Powiedział to tak niewyraźnie, że ledwo zrozumiałem co powiedział. Wyjął zapalniczkę i zapalił końcówkę papierosa. - Jestem Mike. Chodź do salonu.
Poszedłem za mężczyzną do (jak on to nazwał) "salonu". To pomieszczenie może w kilku procentach przypominało salon. Rozglądnąłem się. Ściany miały kremowy kolor, a mebli nie było za dużo. Widać, że właściciel mieszkania niedawno się tu wprowadził. Przywitałem się kolejno z innymi gośćmi próbując zapamiętać ich imiona, ale po chwili i tak ich zapomniałem. Zaproszony gestem usiadłem na sofie obok jakiejś kobiety w białych (z lekkim odcieniem fioletu) włosach. Na początku zdziwiłem się na jej widok. Popatrzyłem na Dianę, która siedziała na wprost mnie. Rozmawiała z inną kobietą, wyglądającą całkiem normalniej od tej siedzącej obok mnie. Zgasiłem resztkę papierosa w popielniczce na stole, a wtedy fioletowo - włosa odezwała się.
- Miał być dla mnie. - Zaśmiała się do Mike'a.
- Nowemu żałujesz? - Popatrzył na nią. - Mogę ci zrobić nowego.
- Okey. - Odparła z satysfakcją.
- ... Zaraz, jak to "zrobić nowego"? - Zapytałem jej, ale ona popatrzyła na mnie jakbym mówił po chińsku. Zerwałem się i poszedłem szybkim krokiem do kuchni, gdzie był Mike. - Powiedz mi, czy to co mi dałeś to był skręt? - Spytałem mężczyznę.
- Tak...? - Odpowiedział niepewnie, bo nie wiedział jaka odpowiedź mnie usatysfakcjonuje. - A co?
- Ja pierniczę... - Mruknąłem pod nosem.
- Myślałem, że Diana cię ostrzegła.
- No jak widać nie! - Zaśmiałem się gorzko, słysząc, że już nie jestem zachrypnięty. Głos wrócił.
Poszedłem z powrotem do salonu i usiadłem obok tej dziwnej kobiety. Po chwili Mike przyniósł drinki. Zabawa dopiero się zaczynała.