czwartek, 26 czerwca 2014

|46|. Diana

Siedziałam w samochodzie, opierając rękę o drzwi a głowa spoczywała na dłoni z obandażowanym nadgarstkiem. Zamknęłam oczy i myślałam nad tym co powiedziała mi pielęgniarka. "Najwyżej rok" - te słowa dudniły mi w uszach. Zaczęłam płakać. Zrzuciłam obcasy z nóg i przysunęłam je do klatki piersiowej.
- Diana? - Miles był trochę zdezorientowany - co się dzieje?
- Nic... - Powiedziałam cicho, próbując się uspokoić - po prostu mnie poniosło - uśmiechnęłam się słabo - ten wypadek, Alex i wszystko...
- Nie martw się - uśmiechnął się lekko, przesuwając wzrok na mnie po czym znów wrócił do drogi - Wszystko będzie dobrze. Obiecuję.
- Nie obiecuj czegoś, czego nie możesz obiecać. - Mruknęłam, jednak tego nie dosłyszał.
Po niecałych dziesięciu minutach dojechaliśmy pod blok, gdzie mieściło się mieszkanie Alexa. Podziękowałam za podwózkę i wysiadłam. Zaraz po wejściu do domu spojrzałam w lustro. Włosy były w perfekcyjnym stanie - zaczesane w idealnego kucyka, jedwabiście rozczesane - jednak chyba tylko one. Twarz z rozmazanym makijażem, czerwone od płaczu oczy, blada cera i bandaże w różnych miejscach - prawe przedramię, lewe kolano i plaster na policzku. Lekarz powiedział, że z treningów nici, przynajmniej na następny miesiąc.
"Najwyżej rok".
Spojrzałam na żyletki z maszynek, poustawiane na szafeczce na lekarstwa. Już raz to robiłam - byłam młoda i głupia. Ale teraz wydawało mi się to dobrym pomysłem - blizny na ciele, świadczące o wszystkim co mnie spotkało. Zapomnieć na chwilę o problemach, myśląc tylko o bólu.
Rzuciłam się w ich stronę i chwyciłam jedną. Wolne ramię powoli zaczęły pokrywać świeże rany, z których ciekła krew. Łzy płynęły, a mimo to na skórze było coraz więcej krwi.
Nagle usłyszałam odgłos otwieranych drzwi. Musiałam ich nie zamknąć. W popłochu szukałam ręcznika na rany, kiedy do pokoju wszedł Jamie. Był sam - całe szczęście reszta zespołu została dłużej z Alex'em. Gdy mnie zobaczył, podszedł do mnie i mną potrząsnął, nic nie mówiąc. Spojrzał w zapłakane oczy. Wyciągnął ręcznik z łazienki i mi go podał. Widziałam złość w jego oczach.
Gdy zajmowałam się wycieraniem krwi z podłogi i rąk (cały czas siedziałam na parkiecie), Jamie wyciągnął wszystkie noże i ostre przedmioty z szafek po czym włożył je do czarnej torby na ubrania.
- Idiotka! - Warknął w którymś momencie - skończona kretynka!
- Zamknij się już! - Krzyknęłam zdesperowana.
- Głupia dziewucha...
- Przecież wiem! - Krzyknęłam ponownie. - wiem to i wiem też, że Alex leży w szpitalu! Wiem, że nie powinnam tego robić! Ale chcę!
- Poradzisz sobie bez noży - syknął, po czym chwycił kluczyki od mieszkania - a to żeby ci się nie zachciało iść do sklepu po to.
- Mogę wiedzieć, co zamierzasz? - Zmarszczyłam brwi, ale on już wkładał kluczyki po drugiej stronie - jutro przyjadę i pojedziemy do szpitala. Może pomyślisz nad tym, co chciałaś zrobić. A co by było, gdybyś sobie podcięła żyły?!
Wyszedł.
Zaczęłam łkać jeszcze żałośniej niż wcześniej. Chwytałam przeróżne naczynia i rzucałam nimi w ścianę. W końcu, zmęczona położyłam się w sypialni. Minęła chwila, po której w końcu zasnęłam.


Obudziłam się przez promienie słoneczne które przedostały się przez grubą zasłonę. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Byłam słaba, zła i zmarkotniała. Nie potrafiłam powiedzieć która godzina, ile spałam i gdzie byłam dwa lata temu tego dnia.
Przebudziłam się, gdy usłyszałam krzątanie się po kuchni. Weszłam tam i zobaczyłam Alexa gotującego coś w garnku. 
- Alex! - Krzyknęłam i rzuciłam się mu na szyję. Podniósł mnie i zakręcił.
- Ał, ał ał... Uważaj... - Zaśmiał się, opuszczając mnie na ziemię. - Wypisałem się na własne żądanie. Nie jestem jeszcze w pełnej formie. 
Trzasnęłam go lekko w głowę. 
- Własne żądanie!? Głupi jesteś?!
Usiadłam na krześle patrząc na niego krzywo.