- Alex? Alex! Co się stało? - Próbowałam go obudzić potrząsając za ramię.
- Co, co? - Otworzył oczy? - Co się dzieje? - Był zupełnie zdezorientowany.
- Gdzie my jesteśmy? - Zapytałam nieco piskliwym głosem.
- Jak to gdzie? U mnie w domu. - Próbował się podnieść.
- No ale... Co się stało, że ja byłam w twojej sypialni a ty spałeś tutaj i to na podłodze? - Chciałam jak najszybciej uzyskać odpowiedź.
- No więc tak. - Powiedział siedząc już, ale nadal na ziemi. - Wczoraj byliśmy na mieście, w sensie ja i ty. No i skręciłaś kostkę odchodząc od ławki w parku... Ale widzę, że już ci dzisiaj lepiej. - Uśmiechną się.
- W parku? A powiedz mi, czy ta ławka była pod jakimś drzewem?
- Yy... Tak? A co?
- A usnęłam potem? - Zapytałam jeszcze raz łącząc w głowie fakty.
- Tak. Nie chciałem cię budzić, a skoro nie wiedziałem gdzie mieszkasz to zawiozłem cię do siebie.
- Aha... Nie wydawało ci się, że dość mocno śpię? - Zaśmiałam się.
- No może... Trochę. - Też zaczął się śmiać. - O co w tym wszystkim chodzi?
- Więc. - Zaczęłam. - Mam silną alergię na kwitnące drzewa, które wydzielają intensywny zapach i musiałam ci po prostu zemdleć.
- O rany... - Złapał się za głowę. - To już nigdy cię nie wezmę do parku.
- Zostaje jeszcze jedna kwestia... - Zaczęłam. - dlaczego spałeś na podłodze?
- Ja? Musiałem spaść z tej cholernej sofy. - Uśmiechną się. - Zjesz coś?
- Chętnie. Tylko zadzwonię, że nie przyjdę dzisiaj do pracy... Jakoś nie mam sił.
- Dobra, to ja w tym czasie zajmę się śniadaniem. - Wstał i zachwiał się.
- Wszystko w porządku? - Spytałam.
- Tak... Tylko zakręciło mi się w głowie. - Dobra, to idź dzwoń a ja... No wiesz...
- Dobrze, dobrze. - Zaśmiałam się i poszłam z powrotem do jego sypialni.
Przy łóżku leżała moja torebka. Wyjęłam z niej telefon i zadzwoniłam, tłumacząc jaka jest sytuacja - że chyba mnie rozkłada jakaś choroba bo nie mam siły iść do pracy.
Kończąc rozmowę wrzuciłam komórkę z powrotem do torebki i poszłam do kuchni potowarzyszyć trochę Alex'owi. Gdy do niej weszłam to się zdziwiłam. Na stole stała jajecznica a obok na talerzu kanapki.
- Kiedy ty to wszystko zrobiłeś? Tak szybko...
- A no widzisz... Jak się czasem śpieszę gdzieś to już mam wprawę w robieniu szybkich śniadań. - Zaśmiał się.
- Ładnie pachnie i... Wygląda. - Usiadłam przy stole naprzeciwko niego.
- Dzięki. - Odparł pijąc wodę. Za chwilę nalał sobie jeszcze jedną szklankę i wcisną do niej cytrynę. - Smacznego. - Wyją telefon z kieszeni. - Przepraszam cię na chwilę, kumpel dzwoni. - Powiedział i wyszedł na chwilę z kuchni.
Zaczęłam jeść zrobioną przez niego jajecznicę. Była naprawdę dobra jak na ten fakt, że usmażył ją facet. Oni przecież nie umieją gotować...
- Adele! - Alex wpadł blady do kuchni. - Muszę natychmiast gdzieś wyjść...
- Gdzie?
- Zapomniałem o dzisiejszym występie w radiu i już jestem spóźniony. - Mówił z przedpokoju zakładając kurtkę.
- A ja? Może pójdę...
- Nie no... - Przerwał mi. - Możesz zostać, za niedługo wrócę to cię odwiozę do domu. W tym czasie jak chcesz to możesz sobie poszperać po moim mieszkaniu. To lecę, cześć! - Wyszedł szybko z mieszkania.
Zostałam sama... Ale jak mówił mogę mu poszperać po mieszkaniu, jak kobieta mogłaby zaprzepaścić taką okazję? Zjadłam szybko śniadanie i poszłam najpierw do sypialni. W każdej szufladzie w komodzie same bokserki, skarpety... Podeszłam do szafy, koszulki, koszule... Spodnie. Nuda. Idąc do salonu zobaczyłam na jednej z szafek zdjęcie. Podeszłam bliżej żeby się przyjrzeć. Był na nim Alex z jakąś kobietą... Podniosłam je i oglądnęłam.