Pukałem w drzwi. Przecież umówiłem się z nim na dwudziestą i co? Nie ma go. Albo mu coś wypadło, albo to spotkanie z tą kobietą nieoczekiwanie przedłużyło się. Nagle usłyszałem jak dzwoni mój telefon. Wyjąłem go z kieszeni i spojrzałem na ekran, to był Alex.
- No cześć. - Powiedziałem odbierając. - Gdzie żeś jest? Już po dwudziestej...
- Wiem, ale mam mały problem. Jestem już u siebie pod blokiem, a ty jak znam życie to ślęczysz przed moimi drzwiami. Zgadza się?
- Taa... - Powiedziałem opierając się o framugę.
- To w takim razie zejdź na dół i mi pomóż. - Rozłączył się.
O co mu mogło chodzić? Coś się stało, że prosi o pomoc?
Schowałem telefon z powrotem do kieszeni i zszedłem na parter. Wyszedłem z bloku i pierwsze co to ujrzałem Alex'a palącego papierosa przy swoim samochodzie. Podszedłem powoli zauważając przy okazji kto siedzi, a właściwie śpi na tylnych siedzeniach jego auta.
- Co ona tu robi? I w ogóle co ty jej zrobiłeś? - Zapytałem przyjaciela.
- Skręciła kostkę i chciałem jej pomóc i zawieźć ją do domu... No ale jak widać usnęła, a szkoda mi jej budzić. - Wytłumaczył wszystko w skrócie.
- Mhm... - Odparłem. - To w czym ja mam ci pomóc?
- Łap. - Rzucił mi klucze. - Otworzysz mieszkanie.
- Dobra...
Alex wziął z samochodu Adele na ręce i szedł za mną. Otworzyłem mu drzwi do domu tak jak prosił i przepuściłem go w progu. Zaniósł ją do swojej sypialni i zamkną drzwi. Odwrócił się do mnie i powiedział:
- Dzięki za pomoc. Odwiózł bym ją prosto do jej domu ale nie wiem gdzie ona mieszka...
- Rozumiem. - Kiwnąłem głową. - To co z tym meczem?
- To włącz telewizor. Ja tym czasem przyniosę coś z kuchni.
- Mam nadzieję, że masz coś mocniejszego bo trzeba oblać nasze spotkanie po latach i...
- I to, że wróciłeś. - Przerwał mi dokańczając.
- Masz rację. - Zaśmiałem się. - Ale nie to chciałem powiedzieć.
- A co?
- Już nic, nie ważne. - Popatrzyłem na ekran już włączonego telewizora. - Ej, jest 1:0 dla nas!
- Świetnie! - Ucieszył się Alex będąc już w pokoju. - Może być takie piwo?
- Jasne. - Uśmiechnąłem się do niego.
Usiedliśmy obaj na kanapie i patrzyliśmy na rozgrywający się mecz.
Minęło sporo czasu, była już jedenasta w nocy gdy mecz się skończył. To wszystko przez to, że zakończyło się remisem i musieli robić dogrywkę. Popatrzyłem na przyjaciela siedzącego po mojej lewej. Wcale mu się nie dziwiłem, że usnął. To był długi dzień, a w dodatku wypiliśmy dość dużo bo nie skończyło się na piwach, tylko opróżnialiśmy kolejno zapasy Alex'a. Szturchnąłem go w ramię, obudził się nagle nie wiedząc o co chodzi.
- Co jest? - Zapytał jeszcze z zamkniętymi oczami.
- Późno już... Będę się zmywał...
- Tak, tak... - Mruknął pod nosem i przeniósł się z pozycji siedzącej do leżenia.
- O rany... - Przewróciłem oczami. Wstałem z kanapy i dałem mu się rozprostować. - Mógłbyś chociaż buty zdjąć jak śpisz... - Pouczyłem go.
- Daj mi spokój. - Otworzył na chwilę oczy.
- Pożegnał byś się chociaż a nie... Zapiłeś się do nieprzytomności...
- Wstaję, wstaję. - Zaczął się podnosić z sofy. - Dziękuję, że przyszedłeś...
- Mieliśmy pogadać a ty usnąłeś.
- I tak dobry z ciebie kumpel. - Uwiesił mi się na szyi... To chyba miało być pożegnanie.
- Alex... Idź lepiej spać. - Posadziłem go z powrotem.
- Co? - Zapytał siedząc i w jednej chwili przewracając się na lewy bok.
- Ta... Słodkich snów.
Rozglądnąłem się czy nie zostawiłem żadnej rzeczy i pokierowałem się w stronę drzwi. Gdy byłem już na przedpokoju usłyszałem huk. Wróciłem się szybko i zauważyłem że nie ma Alex'a na łóżku. Obszedłem sofę i zobaczyłem przyjaciela leżącego na podłodze. Zaśmiałem się pod nosem. Pewnie się trochę potłukł ale to dotrze do niego dopiero jutro...
Wyszedłem od niego z mieszkania i zszedłem po klatce schodowej. Na zewnątrz powietrze było rześkie i przyjemne. To nie zmienia faktu, że było późno i nie bezpiecznie było się szwendać o tej godzinie samemu. Szedłem szybko i już będąc przed swoim blokiem usłyszałem za sobą czyjeś kroki.