Po wyjściu Alex'a i znalezieniu tego zdjęcia z tą kobietą siedziałam w kuchni i czytałam gazetę. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranego zamka w drzwiach. Patrząc na przedpokój dojrzałam mężczyznę, który wszedł do mieszkania i popatrzył na mnie. Wrócił się z powrotem żeby sprawdzić czy nie pomylił numerów, ale nie. Wszystko się zgadzało.
- Ja... - Zaczął. - Gdzie jest Alex?
- A pan kim jest? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Ja jestem Jamie. Przyjaciel Alex'a z zespołu.
- Mhm. - Zmierzyłam go wzrokiem. - Adele, miło mi. - Podałam mu rękę.
- Chyba ja to powinienem zrobić pierwszy, w końcu kobiecie nie wypada. - Zaśmiał się ściskając mi rękę. - Ty jesteś dziewczyną...
- Nie, nie. Raczej znajomą. - Dokończyłam szybko za niego przerywając mu.
- Aha, a gdzie on się podział? Zazwyczaj o tej godzinie nie wychodzi.
- Jakieś występ w radiu... Ponoć. Chyba, że pojechał do niej. - Podałam mu zdjęcie, które niedawno znalazłam.
- Skąd masz to zdjęcie? - Zaniepokoił się Jamie.
- Znalazłam o tam, na komodzie. - Wskazałam palcem mebel.
- Nie sądzę, żeby do niej pojechał...
- Dlaczego? - Zaciekawiło mnie, co mężczyzna chciał przez to powiedzieć.
- Zerwała z nim miesiąc temu. Poszła do innego, bogatszego. Po prostu Alex był dla niej za zwykły... Wiódł zbyt niewyróżniające się życie, a ona chciała sławy i pieniędzy...
- Takie kobiety to są... - Zaczęłam komentować, ale przestałam widząc minę Jamie'go.
- Dziwię się, że jeszcze trzyma to zdjęcie. Zrobili je dwa lata temu...
- Skąd wiesz?
- Bo ja je robiłem. - Zaśmiał się gorzko. - No nic... Lecę, przyniosłem mu tylko zakupy... - Wszedł do kuchni i położył siatkę na blacie. - Miło było cię poznać, Adele.
- Ciebie też. A powiedz mi jeszcze skąd masz klucze do mieszkania Alex'a?
- Wszyscy je mamy. - Powiedział uśmiechnięty.
- Jak to wszyscy? Nie do końca zrozumiałam...
- No ja, Matt i Nick. Wszystkim nam z zespołu dał klucze do swojego domu.
- Po co? Przecież macie chyba gdzie mieszkać? - Zaśmiałam się.
- Tak, ale my mamy rodziny i w ogóle... A Alex jest sam, więc ma dużo miejsca. Zgodził się przechowywać instrumenty po koncertach.
- Sprytne. - Mruknęłam pod nosem patrząc w dal.
- Mhm. - Podszedł do drzwi wejściowych. - To trzymaj się. - Pożegnał się i wyszedł.
Muszę przyznać, że miły z niego mężczyzna. Poszłam do kuchni i zaglądnęłam do siatki z zakupami. Skoro tu siedzę sama i mam składniki, to może coś ugotuję? Taka niespodzianka... Zaczęłam wyjmować zakupy gdy usłyszałam, że ktoś wchodzi przez drzwi.
- Wróciłem! - Usłyszałam znajomy głos. - Długo mnie nie było? - Przyszedł do mnie do kuchni.
- Z półtorej godziny. - Uśmiechnęłam się do niego.
- A to? - Wskazał na zakupy.
- Jamie przyniósł. Swoją drogą miły ten twój przyjaciel.
- Oj, tak. Na niego można liczyć. Jest dla mnie jak brat. - Jego twarz promieniała.
- Usiądź przy stole. Mam dzisiaj dobry humor więc coś ugotuję.
- Dzięki. - Usiadł jak go prosiłam. - Co tu robi to zdjęcie? - W jednym momencie smutek rozwiał dobrą atmosferę.
- Ja... - Nie wiedziałam co wymyślić. - Znalazłam je na komodzie i...
- Rozmawiałaś o niej i o mnie z Jamie'm? - Przerwał mi.
- No... Tak.
- Wyjdź. - Powiedział stanowczo.
- Alex... Spokojnie. - Starałam się go uspokoić.
- Chcę zostać sam... Wyjdź. - Oparł łokieć o stół i podparł ręką głowę.
- Przepraszam...
- To nie twoja wina... Wrócisz sama do domu?
- Jasne. - Nie chciałam mu już dzisiaj zawracać głowy.
Ubrałam się i wychodząc posłałam mu uśmiech. Nie było aż tak źle z powrotem do domu. Złapałam jakąś taksówkę i podróż nie trwała aż tak długo.
Będąc już w domu przebrałam się, usiadłam na swoim łóżku i otworzyłam laptopa. Chciałam chwilkę odpocząć... Zobaczyłam, że mam nową nieodebraną wiadomość. Postanowiłam ją otworzyć. To co zobaczyłam w jej treści przeraziło mnie. W wiadomości było moje zdjęcie jak siedzę na łóżku - sądząc po ubraniu to przedwczorajsze - i treść, która roiła się od przekleństw i pogróżek. "Że jak się nie wyniosę, to spalą mnie razem z domem...", "Że jak się nie wyniosę to mnie spotka nieszczęśliwy wypadek..."... Zamknęłam szybko laptopa, wstałam z łóżka i zasunęłam rolety. Usiadłam w fotelu i zastanawiałam się co robić...
Minęła chyba godzina takiego siedzenia. Do wieczora chodziłam po domu spięta, nie wiedziałam co mnie czeka. Nie bałabym się tak gdyby był Ernst (ogrodnik), ale musiał po coś wyjechać i wróci dopiero za dwa dni... Jak będzie miał do czego wracać... Na samą tą myśl pociekła mi łza. Nagle usłyszałam trzask wybijanego okna. Pobiegłam do salonu, bo stamtąd dobiegł huk. Znalazłam dość duży kamień leżący na podłodze. Podniosłam go i odczepiłam kartkę, która była obwiązana wokół kamienia. "To dopiero początek" - Przeczytałam na głos. Ze strachu wypuściłam kamień z rąk. Pobiegłam poszukać telefonu. Znajdując go nie myślałam zbyt długo. Postanowiłam zadzwonić do Alex'a.