Wróciłam do domu i rzuciłam torebką o podłogę. Mia, bo tak miała na imię ta kobieta która zrobiła mi awanturę w kawiarni pierwszy raz od dłuższego czasu doprowadziła mnie do granic stanu wytrzymałości. Przyjechała i mówiła, że niby "Mój ojciec dzwonił, żebym wróciła z powrotem do Francji"... Nie wrócę tam, ponieważ po to z niej uciekłam... Od niego. Zniszczył mi trochę życie zatruwając je, że do niczego się nie nadaję. Chce wszystko odkręcić? Teraz? Teraz to jest sporo za późno. Położyłam się na łóżku i wzdychnęłam głośno. Nagle do moich drzwi zapukał Ernst - ogrodnik.
- Coś się stało Adele? - Zapytał wystawiając głowę zza drzwi.
- Nie... Tylko znowu ojciec. - Burknęłam do niego.
- Oj... - Zatroskał się. Co jak co ale był z niego troskliwy starszy pan, którego chętnie bym wymieniła za mojego prawdziwego ojca. - Zrobić ci herbaty?
- Ty zawsze wiesz jak poprawić mi humor. - Uśmiechnęłam się krzywo.
- W takim razie zaraz wracam. - Zniknął wesoły.
Leżąc na łóżku patrzyłam w sufit. Wtedy sobie przypomniałam jak potraktowałam Alexa... On nie jest niczemu winien a ja się na niego wydarłam i rzuciłam kwiatami o podłogę... Swoją drogą ładne były te tulipany. Widać, że się przygotował a ja mu trochę wszystko popsułam. Wstałam i podniosłam wciąż leżącą na ziemi torebkę po czym wygrzebałam z niej telefon. Wykręciłam numer Alexa. Minęło kilka sygnałów, w końcu włączyła się poczta.
- Nie odbiera... - Mruknęłam pod nosem sama do siebie. - A jak coś się stało?
Zaczęłam się denerwować. Postanowiłam zadzwonić jeszcze raz.
- Słucham...
- Alex?! - Ucieszyłam się że odebrał. - Czemu nie odbierałeś?
- Nie wszędzie w domu mam zasięg. - Odparł pospiesznie.
- Już jesteś w domu?
- Tak, tak. - W jego głosie słychać było smutek. - "Chodź mi kochanie pomóż z tym dziadostwem!" - Usłyszałam głos innej osoby.
- Chyba dzwonię nie w porę? - Skrzywiłam się do telefonu.
- Nie, nie... To... Długa historia... - Zaczął przeciągać. - Jutro też masz wolne? - Zmienił temat.
- Nie. Od rana nadrywamy nową scenę...
- Aha... Jak chcesz to może przyjadę po ciebie po pracy? Co ty na to?
- Dobra... - Odpowiedziałam niechętnie. Nie wiem czemu ale ten głos w tle mnie zniechęcił.
- Mhm, okey. To o której i gdzie jutro kończysz?
- Albo... - Zaczęłam zmieniać plany. - Nie, no dobra... Będę czekać po piętnastej przy budynku agencji LME, wiesz gdzie to jest?
- Jasne! - Zaśmiał się. - Przecież się urodziłem w tym mieście, jak mógłbym nie znać okolicy?
- Racja... - Lekko się rozweseliłam.
- Chwila! - Krzykną do słuchawki.
- A... Alex... O co chodzi, co się tam dzieje?
- A, nic nic. Opowiem ci jutro. Szkoda teraz twojego czasu. To... Do zobaczenia. - Rozłączył się.
Usiadłam ciężko na pufie i popatrzyłam na okno, rozchodził się za nim widok innych osiedlowych domów. "Kim był... A właściwie kim była właścicielka tego głosu?" - To pytanie wciąż krążyło po mojej głowie. Z zamyślenia wyrwał mnie Ernst. Przyniósł herbatę.