czwartek, 8 maja 2014

|3|. Alex

Gdy zadzwoniła do mnie ta kobieta to muszę przyznać nie wiedziałem o co chodzi... Ponoć ją wczoraj poznałem... Bo nie pamiętam żebym ją kiedykolwiek wcześniej poznawał niż wczoraj. Przez to jak wyglądał poprzedni dzień nie wiem co się działo - gdy wracałem z zespołem po koncercie chyba trochę wypiliśmy. "I jechałem w takim stanie?!" sam siebie pytałem. Zerwałem się z łóżka i pobiegłem do łazienki, ciągnęło mnie na wymioty... Zwróciłem chyba wszystko co dotychczas jadłem. Usiadłem przy wannie i przetarłem dłońmi twarz. Wstałem wspierając się o umywalkę i stanąłem przed lustrem, byłem blady jak kartka papieru. W dodatku miałem podkrążone oczy. Tak się kończy, jak się nie wie co się pije... Wyszedłem na przedpokój i spojrzałem na zegarek - była dziesiąta. Pomyślałem że mam tak z pięć godzin żeby się ogarnąć i doprowadzić do normalnego stanu. Wziąłem prysznic, umyłem porządnie zęby i uczesałem się. To wszystko zajęło mi godzinę. Wtedy uderzyła mnie myśl, że z pustą ręką nie pojadę na spotkanie z Adele. Ubrałem powoli buty i wyszedłem z mieszkania. Mieszkałem w średniej wielkości mieszkaniu w centrum miasta, wyprowadziłem się od rodziców dziesięć lat temu - jak tylko ukończyłem osiemnaście lat. Od tego czasu tylko do siebie telefonujemy. Nie chciałem być od nich zależny...
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem z miejsca. Pierwsze co to wpakowałem się w korek. Wspaniale... A miałem zamiar jeszcze wrócić potem do domu i się przebrać, bo przecież nie pójdę na spotkanie w podkoszulku.
Klnąc pod nosem że jest już późno dojechałem do marketu. Nic mi konkretnego nie przychodziło na myśl więc kupiłem bombonierkę i bukiet fioletowych tulipanów. Wsiadłem z tym do samochodu i odjechałem z parkingu z piskiem opon. Zostało mi mało czasu...
Wpadłem do mieszkania i pobiegłem do szafy. "Gdzie moja marynarka?!" mówiłem sam do siebie. Gdy ją zauważyłem szybko ściągnąłem z wieszaka. Ubrałem białą koszulę i granatową marynarkę, do tego ciemne jeansy i czarne eleganckie buty. Wyglądałem trochę jak pajac, ale inne rzeczy nie były chyba nawet uprane. Wziąłem wszystkie potrzebne dokumenty i w pół do szesnastej wyjechałem spod domu.
Całe szczęście idealnie na szesnastą dojechałem w umówione miejsce. Kobieta już czekała, bez problemu rozpoznała mój samochód i zaglądnęła przez boczną szybę. Pokazałem jej gestem żeby wsiadła.
- Cześć. - Przywitałem ją niepewnie. - To... Ty jesteś Adele, prawda? - Zapytałem dla pewności.
- Cześć. Tak? - Zrobiła zdziwioną minę. - Przecież rozmawialiśmy wczoraj... Omal mnie nie potrąciłeś...
- Naprawdę?! - Wtedy uświadomiłem sobie, że już nigdy więcej nie będę jeździć po alkoholu bo tyle by z tego wyszło że zabiłbym człowieka.
- Tak... To jaka ta kawiarnia? - Zapytała zmieniając temat.
- A, tak... Właśnie... Kawiarnia... - Jąkałem się. - To jedziemy. - Uśmiechnąłem się krzywo.
Chwilę później byliśmy na miejscu. Weszliśmy do niewielkiej kawiarenki i usiedliśmy przy dużym panoramicznym oknie.
- Wybierz sobie co chcesz, ja stawiam. - Starałem się wyglądać przyjaźnie, choć nie czułem się za dobrze... Cały czas zbierało mi się na wymioty...
- Naprawdę? - Zarumieniła się. - Fajnie.
Gdy Adele złożyła zamówienie patrzyłem na nią i wtedy mi się przypomniało - zapomniałem kwiatów i bombonierki z samochodu... Tarzały się gdzieś po bagażniku.
- Muszę cię na chwilę przeprosić. - Wstałem od stolika i wróciłem do samochodu.
Otworzyłem bagażnik, na szczęście upominki nie ucierpiały aż tak... Wyjąłem je i gdy wracałem do kawiarni zauważyłem jak Adele kłóci się z jakąś kobietą. Podszedłem do stolika gdzie rozgrywała się cała akcja.
- O co chodzi? - Zapytałem kobiety, która krzyczała na Adele.
- Ona upiera się, a obiecała mi...
- Dobra, nie kończ! - Syknęła na nią Adele.
- Najlepiej będzie jak pani sobie pójdzie. - Wyprosiłem ją grzecznie.
Kobieta odwróciła się na pięcie i wyszła z kawiarni. Popatrzyłem na Adele, miała kwaśną minę.
- Co ona tu robiła? - Spytałem.
- Nie twoja sprawa!
- Spokojnie... - Starałem się ją uspokoić. - Patrz, mam coś  dla ciebie. - Pokazałem jej tulipany i czekoladki.
- Idź mi z tym! - Wytrąciła mi kwiaty z ręki.
- Adele! - Krzyknąłem za nią gdy wychodziła.
Poszedłem szybko zapłacić za jej zamówienie. Nawet nie wypiła łyka tej kawy... Gdy wybiegłem z kawiarni już jej nie było. Kobieta jakby rozpłynęła się w powietrzu.