niedziela, 11 maja 2014

|6|. Miles

Stałem przed blokiem i dopalałem papierosa. Patrząc w niebo uznałem, że pogoda jest dzisiaj wyjątkowo ładna i... Jest nawet ciepło, nie musiałem zakładać kurtki. Z klatki schodowej obok której stałem wyszła kobieta. Podeszła do mnie i skrzywiła się na zapach z dymu z papierosa.
- I jak, jest w domu? - Zapytałem jej rzucając niedopałek na ziemię i dociskając go butem.
- Jest. - Odparła ze smutkiem. - Omal mnie nie wyrzucił z domu jak zaczęłam gotować. Stwierdził, że chce być sam... Nie wiem co go ugryzło...
- W takim razie idę z nim pogadać. - Ruszyłem z miejsca.
- Stój. - Złapała mnie za nadgarstek. - Nie za dobrze zareagował na wieść, że wróciłeś z Londynu...
- Wierzę pani. - Uspokoiłem ją. - Ale prędzej czy później byśmy się spotkali.
- Co racja, to racja... - Wzdychnęła kobieta. - No to nic... Idź do niego, i pogadajcie sobie.
- Nie chce pani bym panią podwiózł? - Zapytałem już stojąc jedną nogą na klatce schodowej.
- Nie trzeba, nie trzeba! - Zawołała oddalając się. - Pojadę taksówką!
- Do widzenia! - Pożegnałem się z nią.
Co jak co, ale miła z niej kobieta. Czasami zazdrościłem mu takiej matki, sam chciałbym mieć taką ale... Zmarła zanim zdołałem ją dobrze poznać...
Wyszedłem po schodach na czwarte, ostatnie w tym budynku piętro i stanąłem przed jego drzwiami. Stałem tak przez chwilę i myślałem co powiedzieć, ale postanowiłem improwizować. Zapukałem do drzwi. Nic, zero odzewu. Zapukałem ponownie, tym razem mocniej. Usłyszałem kroki, były coraz głośniejsze. Nagle drzwi od mieszkania otworzyły się.
- Mówiłem ci, że nie chcę twojego towarzystwa! - Alex wydarł się na mnie.
- To tak witasz przyjaciela po latach? - Uśmiechnąłem się krzywo.
- Miles?! Przepraszam cię... Myślałem że matka postanowiła wrócić... Proszę, wejdź. - Zrobiło mu się głupio, odsuną się z progu.
- Dzięki. - Odparłem będąc już na przedpokoju. - Zmieniłeś się trochę...
- Tak? No w sumie... Ściąłem włosy i ogarnąłem trochę życie prywatne. - Zaśmiałem się. - Ty też się zmieniłeś. Jakoś tak na lepsze moim zdaniem. Napijesz się czegoś? Chodź tak w ogóle do salonu i opowiadaj jak tam leci. - Zaprosił mnie gestem do środka.
- Herbaty się napiję, jak to nie problem... - Powiedziałem siadając na miękkiej sofie.
- Nie no coś ty! Żaden. - Alex był wyjątkowo szczęśliwy. - Cieszę się, że cię widzę. Tyle lat się nie odzywałeś, że myślałem że mój kumpel z piaskownicy zaginą bez śladu. - Zaśmiał się mówiąc do mnie z kuchni.
- Poznałeś kogoś? - Spytałem go biorąc kartkę do ręki i czytając jej zawartość.
- Może tak, może nie. - Droczył się ze mną po przyjacielsku.
- A tak szczerze?
- A tak szczerze to... - Powtórzył po mnie przynosząc mi herbatę i siadając obok mnie. - Poznałem ostatnio taką jedną...
- I jak? - Przerwałem mu ciekawy co powie.
- Nie, to tylko krótka znajomość. Znamy się bardzo krótko i... Właśnie! Mam się dziś z nią spotkać po piętnastej.
- To za trzy godziny dopiero... - Przewróciłem oczami.
- Wiem, ale całe szczęście, że sobie przypomniałem. - Patrzył pusto przed siebie. - A ty kogoś poznałeś? - Spojrzał na mnie entuzjastycznie.
- Nie, jeszcze nie. - Podparłem głowę ręką.  - Ale wszystko przede mną.
Siedzieliśmy wraz z Alex'em i wspominaliśmy dawne czasy. Nim się obejrzałem było już w pół do trzeciej. Postanowiłem już iść od przyjaciela, żeby mu nie pokrzyżować planów.
- To co... Lecę, nie będę ci przeszkadzać.
- Jak chcesz to wpadnij dzisiaj wieczorem. - Uśmiechnął się do mnie. - O dwudziestej jest mecz piłki nożnej.
- Fantastycznie! To będę tak trochę po dwudziestej bo muszę coś jeszcze załatwić... - Rzekłem do niego w zamyśleniu.
- A cóż takiego ważnego masz do załatwienia, co? - Zapytał z szyderczym uśmieszkiem.
- Papierkowa robota w sprawie mieszkania. A, właśnie... Wiesz że mieszkam dwie przecznice stąd?
- Tak? Fajnie, to będziemy mieć do siebie blisko. - Poklepał mnie po ramieniu.
- Chodź tu. - Poszedłem do Alexa i objąłem go na pożegnanie.
- Miles... - Zaśmiał się. - Już o tym rozmawialiśmy kiedyś... Nie jestem twoją przytulanką!
- Wiem, ale za to jesteś dla mnie jak brat. - Otworzyłem drzwi. - To trzymaj się, do zobaczenia wieczorem! - Wyszedłem z mieszkania i zamknąłem za sobą drzwi. Na zewnątrz słońce przygrzewało w szybę mojego samochodu. Wolałem nie myśleć jak bardzo nagrzał się w środku. Wsiadłem, zapiąłem pas i włączyłem klimatyzację by ochłodzić trochę powietrze w tym "piekarniku". Czas jechać dokończyć sprawy mieszkania.