poniedziałek, 25 sierpnia 2014

|95|. David

- Puść go rozumiesz! Zostaw! - Harriet odciągała ode mnie Drake'a. Przynajmniej się starała.
Ten psychol przygwoździł mnie do ściany i zbliżył twarz do mojej.
- Mało ci? - Szepnął. - Ostatnia nauka nie dotarła do ciebie? Tak? - Wziął zamach.
- Czekaj! - Udało mi się go zatrzymać by nie uderzał. - Chciałem z nią tylko porozmawiać...
- Porozmawiać? - Wściekł się jeszcze bardziej. To był zły pomysł. - Trzymanie za ręce nazywasz rozmową?! Nie dociera do ciebie, że to teraz moja dziewczyna?!
- Dociera, dociera. - Odparłem pospiesznie. - Ale zrozum, że ona nie jest rzeczą! Nie należy do nikogo.
- Ty gnido! - Zaczął mnie szarpać przewracając na chodnik.
Ludzie przechodzący obok nie zwracali uwagi. Widocznie bójki w ich okolicy były normą.
- Oduczysz się raz na zawsze trzymać z daleka od mojej dziewczyny! - Rzucił się na mnie okładając mnie pięściami.
Nie mogłem sobie poradzić. Znowu. Próbowałem chronić twarz.
- Ekhm... - Ktoś przyglądający się nam postanowił się wtrącić.
- Co jest? - Drake przestał mnie uderzać patrząc na mężczyznę stojącego za nami.
- Mógłby go pan zostawić z łaski swojej? - Pokazał ostentacyjnie telefon. - Już mam wykręcony numer na policję.
- Okay, okay. - Podniósł się unosząc ręce w obronnym geście. - Bez takich...
- Wiesz co? - Zbliżył się do Drake'a. - Spieprzaj stąd puki mam ochotę z tobą rozmawiać, bo za chwilę może być nieciekawie. - Zza zakrętu wyszło jeszcze trzech innych mężczyzn.
- Pamiętaj. - Drake pogroził mi palcem. - Spróbuj się do niej zbliżyć, a...
- A? - Matt podszedł do niego mierząc go wzrokiem. - Nie słyszałeś chyba mojego przyjaciela... Spieprzaj! Już!
Harriet niewiele myśląc pobiegła za oddalającym się Drake'm. Alex podał mi dłoń pomagając mi wstać.
- Dzięki. - Przetarłem wierzchem dłoni nos.
- Leci ci krew? - Jamie podszedł bliżej. Tak samo Nick.
- Tylko troszkę. - Uśmiechnąłem się. - Przyszliście w samą porę... Skąd wiedzieliście?
- Myślisz, że się nie domyśliłem? Wiedziałem, że twoje wyjście na miasto równa się kłopoty. - Kuzyn puścił do mnie oczko, co jeszcze bardziej postawiło mnie na duchu.
- Wiesz jak cię szukał? - Nick wychylił się zza Jamie'go.
- Rodzina musi o siebie dbać. - Alex objął mnie ręką. - Chodź, wracajmy.
Posłuchałem go kiwając głową. Wszyscy razem w piątkę poszliśmy w kierunku hotelu.


- Widziałeś gdzieś mój dowód osobisty? - Siedziałem przy stole, zaś Alex przewracał wszystkie graty w pokoju. - Proszę... Powiedz, że widziałeś...
- Nie, nie widziałem. - Zacząłem się śmiać, widząc jaki jest spięty.
- Co cię tak bawi? - Zapytał rozpaczliwie.
Tego dnia spotkała ich niespodzianka. Rano myślałem, że tylko pójdę porozmawiać z Harriet i resztę popołudnia spędzę w hotelu nie wychodząc z pokoju - właśnie, znalazłem klucz!. Przed godziną do Jamie'go zadzwonili organizatorzy koncertu. Powiedzieli, że dzisiaj mogą zagrać pierwszy. Nie ma co czekać, pogoda się poprawiła. 
Kuzyn padł na podłogę wślizgując się pod łóżko. Długo stamtąd nie wychodził.
- Jest! - Widziałem tylko jego rękę, w której trzymał dowód.
- Dziwne, ale nie myślałem, że stać cię na taki bajzel. - Oceniłem wygląd pokoju po poszukiwaniach dokumentu.
- To nie jest śmieszne... Za półtorej godziny mamy być na drugim końcu miasta, a ja jestem w proszku!
- Nie tylko ty. - Uspokoiłem go. - Diana wie?
- Wie i się szykuje... A ja nie wiem od czego zacząć...
- Od początku. - Parsknąłem.
- Nie pomagasz... - Spojrzał na mnie z ukosa. - A... - Machnął ręką. - Mam to gdzieś, nie przebieram się...
- To idziemy?
- Idziemy!
Przed hotelem czekaliśmy jeszcze chwilę na samochód, który miał nas dowieźć do rozstawionej sceny Kool Haus. Wraz z Alex'em wypatrywaliśmy reszty zespołu. W końcu po dziesięciu minutach pojawili się wszyscy, łącznie z Dianą. Minutę później zza zakrętu wyjechał duży czarny samochód. "Cóż za synchronizacja!" - Pomyślałem. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy.
Godzinę później znajdowaliśmy się już na terenie ogrodzonym, za sceną. Arctic Monkeys przywitali się z organizatorami. Ja i Diana na końcu. Jakiś miły mężczyzna zaproponował nam miejsca w pobliżu sceny, widząc jak nie mogliśmy się z Dai zdecydować. Stanęliśmy więc przy balustradce oddzielającej scenę od publiczności. Śmialiśmy się widząc jak Alex wraz z Jamie'm latają po scenie jakby zaraz mieli znieść jajko. Okazało się, że nie wiedzą gdzie są ich gitary. 
Po chwili znaleźli zguby, a gdy Alex zobaczył jak się z Dianą z niego nabijamy podniósł gitarę udając, że z niej strzela w naszym kierunku.  
- Masz minę jak płatny zabójca! - Krzyknąłem.
- O to chodzi. - Nadal zgrywał poważnego. - Ofiara musi się bać swojego kata. - Zaśmiał się.
Nie minęło wiele czasu, jak zebrało się za nami ludzi... W życiu tyle nie widziałem! Wypełnili by stadion na luzie, włącznie z murawą. Czekaliśmy aż zespół zacznie grać swój debiutancki kawałek.
Mimo wszystko najbardziej spodobała mi się piosenka "Don't Sit Down 'Cause I've Moved Your Chair".


"Break a mirror, roll the dice
Run with scissors through a chip pan fire fight
Go into business with a grizzly bear
But just don’t sit down cause I’ve moved your chair..."