niedziela, 3 sierpnia 2014

|84|. Diana

Pięknie jest marzyć. Kolorowe drzewa rosnące przy plaży a obok morze... Czyściutkie spokojne morze. Taki spacer jest idealny, żeby znaleźć w sobie spokój. Przemyśleć wszystko co działo się do tej pory. Słońce raziło mnie po oczach. Przydałyby się okulary przeciwsłoneczne, ale ich nie miałam przy sobie. Czemu ich zapomniałam? Przymrużyłam oczy widząc jak ktoś z naprzeciwka zbliża się w moją stronę. Był coraz bliżej - po posturze mogłam ocenić, że to mężczyzna. Stanął na wprost mnie i wyciągnął rękę. Zaraz za nim zauważyłam drugiego idącego mężczyznę. Różnił się od tego pierwszego. Mianowicie był bardziej zbudowany i miał jaśniejsze włosy. 

- Pobudka księżniczko, jesteśmy na miejscu. - Ktoś szturchał mnie w ramię.
- C-Co? - Rozbudziłam się. - Już jesteśmy, tak szybko?
- Jak się spało, to wiesz... - Alex siedział obok mnie uśmiechając się tajemniczo.
- No, plejado... Wysiadka! - Zarządził Jamie.
Znów znajdowaliśmy się przed hotelem, w którym zatrzymaliśmy się przed ślubem. Już było po wszystkim. Po weselu i innych... Świętach. Stałam opierając się o ramię Alexa. Było mi głupio, ale czułam się naprawdę słabo...
- Jak tam? - David był tak samo padnięty jak ja. Mówił w samochodzie - zanim usnęłam - że od dwóch dni go męczy gorączka.
- Jak po robieniu za podjazd dla walca. - Wysiliłam się na żart.
- Witaj w klubie. - Kaszlnął.
- Chodź. - Alex pociągnął mnie w stronę wejścia do hotelu.


- Jak się czujesz skarbie? - Damien jak inni zadał mi to pytanie już chyba tysięczny raz odkąd rozpoczęliśmy rozmowę.
- Lepiej. - Mruknęłam. Nie chciało mi się myśleć nad dłuższą wypowiedzią.
- Kiedy wracasz? Stęskniłem się... I twoja psina tak samo. - Dało się słyszeć w słuchawce pomrukiwanie psa. Prawdopodobnie go głaskał.
- Nie mam pojęcia. Wiesz... Chyba zostanę tu trochę dłużej ze względów zdrowotnych. 
- Ukrywasz coś przede mną? - Podejrzewał coś.
- Poza tym, że zemdlałam wczoraj na weselu to nie. - Częściowo skłamałam, częściowo powiedziałam prawdę. - Jak wrócę to pomożesz mi?
- Z czym? - On w ogóle mnie słucha?!
- Z chorobą. - Przewróciłam oczami. - Skoro...
- Taa... Pomogę. - Przerwał mi lekceważąc mnie. - Muszę kończyć, mamy tu imprezę z chłopakami. 
- Imprezę? - Zdziwiłam się.
- Tak sobie świętujemy. Trasa w toku, więc trzeba trochę zabalować. - Cisza, pewnie myśli co jeszcze dopowiedzieć. - A, jak się wyleczysz to wrócisz do modelingu, prawda?
- Wątpię. - Byłam zła, a właściwie wściekła.
- Okey, kończę. Buziaki ode mnie i od psiaka.
- Cześć.
Położyłam telefon na stojącej obok łóżka szafce nocnej. Damien wkurzył mnie prawie do granic wytrzymałości, choć nie wiem do końca czym. Nagle po pokoju rozniósł się dźwięk pukania. 
- Proszę! - Zawołałam.
- Można? - David zaglądnął do pokoju, jakby się bał, że za chwilę zobaczy kreaturę swojego życia. 
- Czemu by nie? - Odparłam lekko. - Siadaj.
- Więc... - Usiadł przy stole odsuwając wcześniej krzesło. - Jestem wysłannikiem...
- Alexa? - Zaśmiałam się nie dając mu dokończyć.
- Dokładnie. - Pstryknął palcami. - Chciał się ciebie zapytać, czy pójdziesz z nami na ich koncert?
- Kiedy? - Wstałam z łóżka poprawiając bluzkę.
- Jutro. Jak chcesz oczywiście. Nie nalegał, ale uznał, że fanie by było jakbyś poszła.
- W sumie... - Udawałam, że myślę i to intensywnie. 
- Czyli zgadzasz się? - Na jego twarzy wystąpił szczery uśmiech.
- Wstępnie tak. Gdzie on teraz jest, że wysłał do mnie właśnie ciebie, a nie przyszedł osobiście?
- Debatuje coś z Jamie'm. Odkąd wróciliśmy to siedzą na dole przy piłkarzykach i gadają, gadają i skończyć nie mogą. - Parsknął śmiechem. - Ustalają jak to będzie z tą trasą...
- Mhm. - Podeszłam do okna i wyjrzałam na zewnątrz. Pogoda była ładna. - Okey, powiedz mu, że pójdę. - Odwróciłam się do niego przodem.
- Ucieszy się. Zresztą jutro to już chyba będę zdrowy. Wziąłem jakieś tam leki i gorączka mi spadła. 
- To dobrze.
- Lecę mu powiedzieć. Widzimy się później. - W mgnieniu oka wyszedł z mojego pokoju.
Po namyśle postanowiłam zrobić to samo - opuścić ten pokój, wyjść, odetchnąć świeżym powietrzem. Zeszłam po schodach na parter i faktycznie, ujrzałam cały zespół w komplecie.
- Dai! - Matt wstał ustępując mi miejsca. - Siadaj.
- Dzięki, postoję. Właściwie to mam zamiar iść na spacer.
- Może pójdę z tobą? - Do głosu doszedł Alex. - Jakoś się boję cię samą puszczać...
- Jak chcesz. - Wzruszyłam ramionami, było mi to obojętne.
- Mogę iść, czy coś mi jeszcze chcesz przekazać? - Zapytał Jamie'go.
- Idźcie. - Odparł od razu, bez namysłu. - Szkoda dnia na bzdety. 
- Oj tam bzdety. - Alex zaśmiał się stojąc obok mnie. - To jak? - Spojrzał na mnie.
- Chodźmy. - Uśmiechnęłam się.
Wyszliśmy z hotelu. Alex od razu zapalił papierosa. Zrobił to tak, jakby już nie mógł wytrzymać. Szliśmy chwilę bez słowa.
- Dave mówił ci? - Wypaliłam.
- O koncercie? - Wiedział o co chodzi.
- Tak.
- Mówił. - Zaśmiał się. - Fajnie, że się zgodziłaś.
Koniec. Tyle rozmawialiśmy. Resztę drogi podziwialiśmy uroki miasta w ciszy. Może to i dobrze? Ostatnimi czasy wiele się między nami działo, i żadne z nas nie chce tego wspominać. Warto otworzyć nowy rozdział w tej pogmatwanej książce.