- Pobudka księżniczko, jesteśmy na miejscu. - Ktoś szturchał mnie w ramię.
- C-Co? - Rozbudziłam się. - Już jesteśmy, tak szybko?
- Jak się spało, to wiesz... - Alex siedział obok mnie uśmiechając się tajemniczo.
- No, plejado... Wysiadka! - Zarządził Jamie.
Znów znajdowaliśmy się przed hotelem, w którym zatrzymaliśmy się przed ślubem. Już było po wszystkim. Po weselu i innych... Świętach. Stałam opierając się o ramię Alexa. Było mi głupio, ale czułam się naprawdę słabo...
- Jak tam? - David był tak samo padnięty jak ja. Mówił w samochodzie - zanim usnęłam - że od dwóch dni go męczy gorączka.
- Jak po robieniu za podjazd dla walca. - Wysiliłam się na żart.
- Witaj w klubie. - Kaszlnął.
- Chodź. - Alex pociągnął mnie w stronę wejścia do hotelu.
- Jak się czujesz skarbie? - Damien jak inni zadał mi to pytanie już chyba tysięczny raz odkąd rozpoczęliśmy rozmowę.
- Lepiej. - Mruknęłam. Nie chciało mi się myśleć nad dłuższą wypowiedzią.
- Kiedy wracasz? Stęskniłem się... I twoja psina tak samo. - Dało się słyszeć w słuchawce pomrukiwanie psa. Prawdopodobnie go głaskał.
- Nie mam pojęcia. Wiesz... Chyba zostanę tu trochę dłużej ze względów zdrowotnych.
- Ukrywasz coś przede mną? - Podejrzewał coś.
- Poza tym, że zemdlałam wczoraj na weselu to nie. - Częściowo skłamałam, częściowo powiedziałam prawdę. - Jak wrócę to pomożesz mi?
- Z czym? - On w ogóle mnie słucha?!
- Z chorobą. - Przewróciłam oczami. - Skoro...
- Taa... Pomogę. - Przerwał mi lekceważąc mnie. - Muszę kończyć, mamy tu imprezę z chłopakami.
- Imprezę? - Zdziwiłam się.
- Tak sobie świętujemy. Trasa w toku, więc trzeba trochę zabalować. - Cisza, pewnie myśli co jeszcze dopowiedzieć. - A, jak się wyleczysz to wrócisz do modelingu, prawda?
- Wątpię. - Byłam zła, a właściwie wściekła.
- Okey, kończę. Buziaki ode mnie i od psiaka.
- Cześć.
Położyłam telefon na stojącej obok łóżka szafce nocnej. Damien wkurzył mnie prawie do granic wytrzymałości, choć nie wiem do końca czym. Nagle po pokoju rozniósł się dźwięk pukania.
- Proszę! - Zawołałam.
- Można? - David zaglądnął do pokoju, jakby się bał, że za chwilę zobaczy kreaturę swojego życia.
- Czemu by nie? - Odparłam lekko. - Siadaj.
- Więc... - Usiadł przy stole odsuwając wcześniej krzesło. - Jestem wysłannikiem...
- Alexa? - Zaśmiałam się nie dając mu dokończyć.
- Dokładnie. - Pstryknął palcami. - Chciał się ciebie zapytać, czy pójdziesz z nami na ich koncert?
- Kiedy? - Wstałam z łóżka poprawiając bluzkę.
- Jutro. Jak chcesz oczywiście. Nie nalegał, ale uznał, że fanie by było jakbyś poszła.
- W sumie... - Udawałam, że myślę i to intensywnie.
- Czyli zgadzasz się? - Na jego twarzy wystąpił szczery uśmiech.
- Wstępnie tak. Gdzie on teraz jest, że wysłał do mnie właśnie ciebie, a nie przyszedł osobiście?
- Debatuje coś z Jamie'm. Odkąd wróciliśmy to siedzą na dole przy piłkarzykach i gadają, gadają i skończyć nie mogą. - Parsknął śmiechem. - Ustalają jak to będzie z tą trasą...
- Mhm. - Podeszłam do okna i wyjrzałam na zewnątrz. Pogoda była ładna. - Okey, powiedz mu, że pójdę. - Odwróciłam się do niego przodem.
- Ucieszy się. Zresztą jutro to już chyba będę zdrowy. Wziąłem jakieś tam leki i gorączka mi spadła.
- To dobrze.
- Lecę mu powiedzieć. Widzimy się później. - W mgnieniu oka wyszedł z mojego pokoju.
Po namyśle postanowiłam zrobić to samo - opuścić ten pokój, wyjść, odetchnąć świeżym powietrzem. Zeszłam po schodach na parter i faktycznie, ujrzałam cały zespół w komplecie.
- Dai! - Matt wstał ustępując mi miejsca. - Siadaj.
- Dzięki, postoję. Właściwie to mam zamiar iść na spacer.
- Może pójdę z tobą? - Do głosu doszedł Alex. - Jakoś się boję cię samą puszczać...
- Jak chcesz. - Wzruszyłam ramionami, było mi to obojętne.
- Mogę iść, czy coś mi jeszcze chcesz przekazać? - Zapytał Jamie'go.
- Idźcie. - Odparł od razu, bez namysłu. - Szkoda dnia na bzdety.
- Oj tam bzdety. - Alex zaśmiał się stojąc obok mnie. - To jak? - Spojrzał na mnie.
- Chodźmy. - Uśmiechnęłam się.
Wyszliśmy z hotelu. Alex od razu zapalił papierosa. Zrobił to tak, jakby już nie mógł wytrzymać. Szliśmy chwilę bez słowa.
- Dave mówił ci? - Wypaliłam.
- O koncercie? - Wiedział o co chodzi.
- Tak.
- Mówił. - Zaśmiał się. - Fajnie, że się zgodziłaś.
Koniec. Tyle rozmawialiśmy. Resztę drogi podziwialiśmy uroki miasta w ciszy. Może to i dobrze? Ostatnimi czasy wiele się między nami działo, i żadne z nas nie chce tego wspominać. Warto otworzyć nowy rozdział w tej pogmatwanej książce.