niedziela, 24 sierpnia 2014

|94|. David

Dzwoni i dzwoni... Spać nie daje! Od jakichś pół godziny mój telefon próbuje mnie zwlec z łóżka. W końcu ulegam temu wkurzającemu dźwiękowi i idę powoli w stronę stołu, na którym leży to dopalające mnie urządzenie.
- Halo? - Odebrałem.
- Dave?! Hej... Z tej strony Harriet. Musimy porozmawiać...
- Serio? - To, że ona do mnie dzwoni nie wywarło na mnie nie wiadomo jakiego wrażenia. - Po co zawracasz mi głowę?
- Obudziłam cię? - Zdziwiła się odpowiadając pytaniem na pytanie.
- Tak. - Usiadłem na łóżku i zacząłem się bawić frędzlem od poduszki. - Co chcesz?
- Pogadać...
- To już wiem. - Byłem coraz bardziej zniecierpliwiony.
- Spotkać się. Chcę się z tobą spotkać, żeby wyjaśnić sobie pewne rzeczy...
- Jakby ci to powiedzieć? Wczoraj z twoim chłopakiem wyjaśniliśmy sobie wystarczająco dużo. A właściwie to on wyjaśnił mi więcej niż powinien.
- To znaczy? - Ona o niczym nie wie?!
- Ten kretyn ci się nie przyznał, że o mało mnie nie zabił? A może zapomniał się pochwalić? Posłuchaj mnie teraz uważnie - związałaś się z kryminalistą. - Ostro podkreśliłem ostatnie słowo.
- Nie możliwe... Co ci zrobił?
- Możliwe, możliwe. - Zaśmiałem się gorzko. - Czy to ważne? Nie chcę o tym rozmawiać.
- Przyjdę dzisiaj do ciebie do hotelu i pogadamy. Okay?
- Jesteś pewna że to dobry pomysł? - Przypomniały mi się słowa Drake'a: "To jeszcze nie koniec".
- Tak.
- Dobra... To za ile będziesz?
- Już tu jestem. Dlatego do ciebie dzwonię.
- A co tu robisz?
- Przejeżdżałam autobusem i pomyślałam, że upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. Byłam na zakupach.
- Aha... Dobra, to zejdę na dół do ciebie.
- Czekam przed wejściem, do zobaczenia.
Rozłączyłem się. Patrząc pusto na stojącą przede mną szafę nie wiedziałem co zrobić. Jeżeli Drake się dowie o tym spotkaniu to urwie mi łeb. Ten koleś jest niesamowicie zazdrosny o Harriet. Niepotrzebnie... Bo straciłem zainteresowanie nią po tym, jak odeszła. Wstałem i otworzyłem szafę. Nie wierząc własnym oczom wyjąłem z niej kapelusz, który zauważyłem jako pierwszy. To nie moje ciuchy, to nie moja szafa, to nie mój pokój! Wtedy olśniło mnie. Ubiegłej nocy rozmawiałem tu z Dianą. To jej pokój. Wiem co tu robiłem. Zgubiłem klucz do własnego pokoju. Nie zastanawiając się ni chwili dłużej wyszedłem i zamknąłem za sobą drzwi. Schodząc po schodach widziałem Alexa z Matt'em stojących przy basenie. Wyszedłem do nich witając się.
- Hej, nie wiesz gdzie jest Diana? Chciałem jej oddać klucz...
- Cześć kuzynie! - Alex miał dobry humor. - Dzisiaj już lepiej wyglądasz. - Patrzył na moją szyję. - To zejdzie, nie martw się.
- Żeby to było moim zmartwieniem... - Poskrobałem się po głowie.
- Eh... Daj ten klucz, wiem gdzie jest Dai. - Wyciągnął rękę.
- U ciebie? - Uśmiechnąłem się dając breloczek z kluczem do jego dłoni.
- Będzie weselicho! - Zaszczebiotał Matt.
- Zamknij się. - Alex od razu go uciszył.
- Hm, to ja już może pójdę. - Zacząłem się cofać w stronę budynku.
Wróciłem na hol i pokierowałem się w stronę głównego wejścia do hotelu. Mijając recepcję jakaś kobieta posłała mi uśmiech. Odpowiedziałem jej tym samym i otwierając duże drzwi zauważyłem Harriet opierającą się o barierkę.
- Idziemy? - Zapytała jak tylko podszedłem do niej.
- Gdzie?
- Na spacer. - Chwyciła mnie za rękę, jak dawniej. - Chodź.
Nie miałem wyjścia. Poszliśmy jakąś uliczką w stronę centrum miasta. Rozmawialiśmy o zaistniałem sytuacji - wczoraj w barze między mną a Drake'm - i o nas. Gdy tak trzymała mnie za rękę i nie puszczała... To było cudowne. Niespodziewanie zadzwonił mi telefon.
- Halo?
- Cześć Dave! Kopę lat! - Miles, tryskał energią.
- Ja wiem czy aż tak "Kopę"? - Zaśmiałem się.
- Oj, tam. Dzwonię do ciebie, żeby ci przekazać dobrą i złą wiadomość. Która najpierw?
- Może ta dobra? - Zaproponowałem.
- Więc... Perkusista zgodził się zagrać z nami tegoroczną trasę koncertową. A ta zła...
- Że ja odpadam.
- Nie jesteś zły?
- No coś ty... - Zobaczyłem znajomą postać idącą z naprzeciwka. - Muszę kończyć... Oddzwonię...
Drake stanął naprzeciwko nas. To się nie skończy dobrze...