piątek, 22 sierpnia 2014

|92|. Diana

Po wygranym meczu 14:15 postanowiliśmy odpocząć w świetlicy - w przestrzennym pokoju ze stołem do ping-ponga i mnóstwem kanap. Rozsiedliśmy się na jednej z nich i zaczęliśmy rozmawiać. Po pięciu minutach zmieniła się rozmowa w wygłupy a następnie w poważną dyskusję o polityce. W którymś momencie poczułam zmęczenie, więc postanowiłam wrócić do pokoju. Przed drzwiami zastałam posiniaczonego Dave'a. Zdziwiłam się, nie powiem. 
- Co tu robisz? - Zapytałam.  
- Możemy porozmawiać? - Jego głos był cichy i zrezygnowany. 
Chłopak opierał się czołem o ścianę, a w jego oczach widać było ból, ale nie tylko. Bez słowa otworzyłam drzwi i wpuściłam go do środka. Usiadł na łóżku, zgarbił się i schował twarz w dłoniach. Usiadłam obok niego i otoczyłam ramieniem, po czym on wtulił się we mnie. Wiedziałam, że teraz tego potrzebował. Sama kiedyś byłam w takiej sytuacji. Po chwili odsunął się i uśmiechnął się ledwo widocznie. 
- Mów - szepnęłam. - Wiem, że potrzebujesz się wygadać. 
- Nawet nie wiem, od czego zacząć - wyznał, jednak zaraz z jego ust popłynęły słowa. 
Opowiadał wszystko około pół-godziny, a ja mogłam poczuć że z każdym słowem czuję się coraz lepiej. Po paru sekundach ciszy pokiwałam lekko głową. 
- I co chcesz z tym zrobić? - Zapytałam. 
- A co mam zrobić - rozłożył bezradnie ręce.
- Po pierwsze, powinieneś zgłosić to na policję. - Wskazałam na niego - sprawdzić w szpitalu, czy wszystko z tobą w porządku i porozmawiać... jak jej tam?
- Harriet.
- No właśnie. Z tą dziewczyną. 
- Sam nie wiem, wszystko mi się miesza. Dai, jesteśmy w innym kraju. - Pokręcił głową. - Tu policja inaczej reaguje na obcokrajowców. 
- No już... - próbowałam wyładować napięcie - a może opowiem ci co dzisiaj mi się przydarzyło? - Dałam mu kuksańca - przeżyłam horror. 
- Gorszy niż ja? 
- Może nie tak bolesny - uśmiechnęłam się lekko i opowiedziałam mu wszystko - ledwo udało mi się minąć las i wyskoczyłam na ulicę. Słyszałam szelest totalnie za sobą, kiedy zobaczyłam Alexa w taksówce. 
- Może to było jakieś... zwierzę? - Zaśmiał się. 
- Może. - Spojrzałam na sufit - a może faktycznie jakiś... zboczeniec?
David położył się na łóżku i podłożył ręce pod głowę. 
- Idę poszukać wody - stwierdziłam i ruszyłam do w stronę nierozpakowanej jeszcze do końca walizki (walały się tam butelki, batony itp), po czym chwyciłam gazowaną. - Chcesz? - Spojrzałam na łóżko, gdzie leżał David, ale ten już spał. Uśmiechnięty.
Roześmiałam się cicho. Położyłam się obok niego, opierając o ścianę plecy i otworzyłam laptopa. Przejrzałam pocztę mailową. Chyba z milion wiadomości od Chantell i trochę od Damiena:

"Przepraszam Dai, naprawdę, zachowałem się jak dupek przez telefon."
"Przepraszam Dai, wyczułem że się wściekłaś za to."
"Przepraszam Dai, naprawdę.
"Przepraszam Dai, powinienem bardziej się tobą zainteresować, ale byłem lekko podpity."
"Przepraszam Dai."

Każda wiadomość zaczynała się tak samo. Nagle przypomniało mi się, jak tuliłam się do Alexa w taksówce, a po chwili jak szliśmy z Damien'em promenadą. Ugh... Wyciągnęłam telefon. 3:02. Wykręciłam numer i wyszłam na korytarz.
- Hej, Dai! - usłyszałam jego głos - tak się cieszę, że zadzwoniłaś, chcę ci tyle powiedzieć...
- Nie musisz, Damien. - Uśmiechnęłam się - wybaczam ci.
- Co za ulga.... - Odetchnął. 
- Jak wrócę, musimy porozmawiać - powiedziałam cicho.
- Coś się stało...?
- Tak jakby... - Schyliłam głowę. 
W tym momencie postanowiłam z nim zerwać, ale nie chciałam przez telefon. Na jutro umówiłam się z Alex'em na spacer po mieście. 
- Diana? - O wilku mowa. Mężczyzna pojawił się w korytarzu.
Pożegnałam się z Damien'em i uśmiechnęłam się do niego.
- Co ty tu robisz o tej porze? - Zdziwił się. 
- David śpi w moim łóżku, więc nie za bardzo mam się gdzie podziać - zaśmiałam się lekko. - Chyba będę musiała wziąć drugi pokój, bo, jak powiedział, zgubił gdzieś klucz.
- To u niego normalne. Chcesz...?
- Co? Nie, nie trzeba - uśmiechnęłam się. - Nie będę się dobrze czuła, śpiąc w pokoju mężczyzny, samej. Chyba po prostu wezmę drugi pokój, jak już mówiłam, albo przejdę się do świetlicy.