niedziela, 17 sierpnia 2014

|87|. Matt

Co z tego, że jesteśmy za granicą? My nie próżnujemy... O, nie! Siedziałem przy pudłach od sprzętu i jadłem jakieś ciastko. Nick wynalazł jakieś ciasteczka zbożowe, które były jedyną przekąską. Zachowywaliśmy się w tym studiu nagraniowym, jak w klatce. Nie chcieliśmy nigdzie wychodzić, by nie marnować cennego czasu. Do pierwszego koncertu zostało sześć dni. Idealnie aby nagrać dwa, a może nawet trzy utwory. Przyglądałem się bezmyślnie Alex'owi, który grał na gitarze jeden z naszych tegorocznych hitów. O dziwo używał do tego gitary akustycznej, a nie elektrycznej. Nie pytałem go dlaczego... Wolałem mu nie przeszkadzać. Przeniosłem wzrok na Nick'a, który stroił struny w swoim basie. W tym niewielkim pomieszczeniu było ciemno, także gdyby nie zegarek to nie wiedzielibyśmy kiedy jest dzień, a kiedy noc.
Wałkowaliśmy już chyba z trzy godziny jeden kawałek... Zaczynało się to robić nudne i irytujące, zwłaszcza, że brak świeżego powietrza wpływał na nas jak narkotyk. Zwłaszcza na mnie i Alexa. Wypiliśmy kilka piw i byliśmy niczym klauni w cyrku. Facet od aparatury - nawet nie pamiętam jak mu na imię - śmiał się z nas. Nagle Alex zerwał się z miejsca rozprostowując kości. Zakosiłem ze stojaka kamerę i zaczęliśmy "zwiedzać" studio po swojemu. Jakby nas ktoś widział i nie wiedział ile mamy lat to uznałby nas za albo nienormalnych, albo niepełnoletnich gówniarzy, których wszystko dookoła bawi. Przyjaciel wziął pałeczki z perkusji i stukał nimi rytm na ścianie patrząc do trzymanej przeze mnie kamery.
- Jestem perkusistą rockowym. - Powiedział zaczepnie udając mnie.
- Orzesz ty! - Zaśmiałem się. - Zemsta będzie okrutna!
- Ty... Chodź tam. - Szepną  wskazując na inne pomieszczenie.
- A co tam jest? - Zapytałem człapiąc za nim.
- Nie wiem, ale widzę naszą flagę.
Mając na myśli "naszą" flagę pokazał wiszącą na ścianie flagę Brytyjską. Aż oboje zatęskniliśmy za ojczyzną. Miałem nawet wrażenie, że Alex sięga trochę dalej pamięcią niż ja. W jego oczach widziałem głębokie zamyślenie.
- O czym tak dumasz? - Wyrwałem go z zamyślenia. Był zagapiony w ścianę.
- O rodzicach. - Uśmiechnął się do siebie. - Dawno z nimi nie rozmawiałem...
- Ja już swoich nie mam, więc powinieneś korzystać. Nie wiesz co tracisz. - Starałem się to powiedzieć jak najbardziej pozytywnym tonem. - Chodźmy dalej, zanim Jamie i Nick się skapną, że nas nie ma.
Ruszyliśmy w ciąg dalszy podboju studia. Od małego byliśmy ciekawscy. Spędziliśmy na swojej przyjaźni wiele lat... W końcu poznaliśmy się w przedszkolu. "Haha, mały ja i Alex" - Pomyślałem.
Wróciliśmy do pomieszczenia, w którym przebywała reszta zespołu. Oni też się bawili w najlepsze. Stanąłem jak wryty widząc Nick'a tańczącego do radosnej melodyjki granej przez Jamie'go na gitarze.
- Z główką wszystko w porządku? - Zaśmiałem się do niego.
- Ej... - Przestał tańczyć po tym jak jako jedyny zwróciłem na niego uwagę. - Odezwał się.
- Weźmy się do roboty, bo do jutra stąd nie wyjdziemy. - Jamie spoważniał. Jego powaga nie trwała długo bo podszedł do Alexa i poczochrał mu włosy.
- No i jak ja wyglądam? - Powiedział bezradnie. - Co mi zrobiłeś? - Używał tonu małego dziecka. - Przepraszaj! Ale to już!
- Oo, mały Alexander. - Zgapiłem od Jamie'go. - Będziesz płakał?
- Mhm. - Udawał obrażonego. Usiadł na sofie, na której siedział wcześniej i położył gitarę na kolanach. - Gramy, bo zaraz sfiksujemy na maksa.
- To... Co mamy za sobą, a co przed nami? - Nick zdjął kaptur z głowy i założył na siebie pas z gitarą.
- Za sobą mamy... - Wziąłem kartki leżące na jednym z bębnów. - "Do I wanna know?" i "Snap Out of It".
- Damy radę z trzecim utworem, czy nie?
- Jeszcze chwilę. - Alex popatrzył na mnie.
- Ale z ciebie kretyn. - Zacząłem się śmiać.
- No co? Jak mi nie jest dane być z kobietą, to może będę z tobą? - Żartował.
- Sorry, kochany. - Uniosłem ręce w obronnym geście. - Od dwóch dni jestem zajęty aż do śmierci. - Powtórzył znaną wszystkim do bólu regułkę.
- Ah, cholera! - Prychnął. - A myślałem, że będę pierwszy!
- Jak widać Breana była szybsza. - Pokazałem mu język. - Przykro mi stary, ale wszyscy znajdujący się tu faceci mają kulę u nogi w postaci żony.
- Zostanę sam do końca świata, a nawet dłużej. - Bawił się kolejną butelką piwa trzymaną w ręce.
- Nie pieprz głupio, tylko się weź za Dianę. - Wypaliłem.
- E, tam. Ona jest z tym... No... Jak mu jest? - Nick zaczął swoją wypowiedź nie wiedząc jak skończyć.
- Damien z RVR. - Uśmiechnął się Jamie. - Masz z kim konkurować, stary... - Podniósł palec ostrzegając Alexa. - To szczwany typ!
- Jakbym nie wiedział. - Turner przewrócił tylko oczami i napił się kolejnego łyka. - A wasze żony wróciły do Sheffield?
- Dzisiaj rano pognały na samolot, jakby już nigdy nie miały zaznać wolności. Tak samo Miles. - Nick zamyślony otworzył puszkę pepsi.
- Wszystkie trzy? - Zdziwiłem się.
- Taa... Zostali z nami tylko Diana i David. - Popatrzył po nas wszystkich. - Ktoś chce pepsi?
Pokręciliśmy głowami, i za chwilę z powrotem wróciliśmy do rozmowy.
- Właśnie... Alex... O co chodzi z Dave'm? Ponoć jakiś jaj narobił wczoraj? - Usiadłem za perkusją.
- Odbiło mu, bo go laska rzuciła. - Mówił bezbarwnym tonem. - Oj, my Turnerowie mamy ciężki żywot!
- Nie przesadzaj, będzie dobrze. - Wziąłem pałeczki do rąk. - No, chłopaki! Gramy?
- Gramy! - Jamie z Alex'em wstali i podobnie jak Nick założyli gitary na ramię.
- Alex? - Chciałem coś jeszcze dodać kończąc rozmowę.
- Czego? - Odwrócił się patrząc na mnie tak, że zacząłem się śmiać.
- Będzie dobrze. - Odparłem ocierając łzy. On to miał dziwne poczucie humoru.