środa, 17 września 2014

|118|. Diana

Chantell siedzi obok Dai, przy szpitalnym łóżku, mówiąc co z nią zrobi, gdy tylko opuści szpital. Wymienia rzeczy, które chciałaby zrobić, kiedy zimna rzeczywistość wślizgnęła się pomiędzy nie i budzi ją. Prawie pozwoliła się ponieść złudzeniom.
- Gdyby coś mi się stało… - wymamrotała, ale Tell pokręciła głową.
- Nic ci nie będzie.
- Ale gdyby jednak, to proszę… przyjdź z Alex'em na mój grób. - Wyszeptała, a narkotyk który wcześniej podała jej pielęgniarka zaczyna działać.
Zasypia. Lekarze wchodzą do Sali i zabierają śpiącą kobietę. Zaciska zęby i idzie za nimi, by poczekać przed salą operacyjną. Jej długie, brązowe włosy opadają z łóżka i zwisają nad ziemią, kołysząc się.

Po operacji wychodzi lekarz. Chantell czeka, aż z Sali wywiozą przyjaciółkę, jednak tak się nie dzieję. Po minucie podbiega do doktora z najczerniejszymi myślami.
- Co z nią?! – Krzyczy, niemal błagalnie – co z Dai?!
Jednak ten kręci przecząco głową i mówi „niestety”. Mówi to ze smutkiem, najwidoczniej Diana zdążyła już zdobyć sympatię personelu.
- CO?! – Tell krzyczy i wbiega do Sali.
Widzi bladą i zimną twarz Diany, a lekarze myją ręce w małej umywalce i sprzątają. Znów wpada w rozpacz.


Chantell stoi na cmentarzu i modli się nad grobem. Obok niej stoi wysoki mężczyzna w czarnym garniturze, a za nim cała ekipa i przyjaciele Dai. Nawet jej kuzyn się pojawił. Dziewczyna przemawia cichym głosem na temat Dai i jej życia. Wychwala ją, by potem wrzucić jedną, piękną, czerwoną różę. Odchodzi następie i patrzy, jak ludzie wrzucają do środka wiązanki i płatki róż.
- Dziękuję, że przyszedłeś – Wyszeptała do mężczyzny – ona chciałaby tego.