wtorek, 16 września 2014

|117|. Alex

Paliłem już drugiego papierosa w drodze powrotnej ze sklepu. Kupiłem sobie nową paczkę więc mam zapas. Zastanawiam się czy zrobić to co mówił adwokat - zgłosić się na policję z problemem nie mając dowodów. Zamkną mnie najwyżej na chwilę dopóki się coś nie wyjaśni. I już. Stephanie chyba nie wie, że stać mnie na pójście tam. Myśli, że stchórzę więc jest spokojna. Co ona w ogóle myśli? Że choć jej nie kocham to będę ją utrzymywał? Wykluczone. Nie cierpię takiego pasożytnictwa. Masakra.
Zatrzymałem się przy jednym ze sklepów, w którym na wystawie był nasz nowy album. Uśmiechnąłem się pod nosem. To wielki album dla nas. Jest inny niż tamte. Sam nie wiem czym się różni, ale mam wrażenie, że odstaje od innych i tyle. Nachyliłem się bliżej szyby, żeby widzieć okładkę. Nagle ktoś szturchnął mnie w ramię.
- Nie wierzę... - Powiedziała dziewczyna. - Tyle co kupiłam waszą płytę a tu proszę...
- Kupiłaś naszą płytę? - Uniosłem brwi, jakby to było dziwne. Przecież ktoś zawsze je kupował, w dużych ilościach, ale nigdy się nie zastanawiałem nad tym.
- Mogłabym prosić o autograf? - Uśmiechnęła się szeroko.
- Nie mam czym napisać. - Mruknąłem spoglądając na siatkę zakupów trzymaną w jednej ręce i na puszkę coli w drugiej.
- A zdjęcie? - Nie dawała za wygraną.
- Spoko. - Wzruszyłem obojętnie ramionami. Wciąż moje myśli zajmowała ta sprawa z Stephanie.
Dziewczyna zatrzymała jakiegoś idącego mężczyznę na ulicy i poprosiła go o zrobienie zdjęcia. Była skromna i zwyczajna. To mi się najbardziej w niej podobało. Gdy odebrała telefon od tego faceta poprosiłem, żeby pokazała zdjęcie. Nie wiem czemu ale przyszło mi coś do głowy.
- Bardzo chcesz ten autograf? - Zapytałem.
- Chciałabym, ale to nie możliwe.
- Możliwe. Mieszkasz w Sheffield?
- Tak. - Na jej twarzy zauważyłem cień nadziei.
- To umówmy się tak. - Zamyśliłem się na chwilę. - Dasz mi ten album a do jutra skołuję ci autografy od nas wszystkich.
- Naprawdę? - Wytrzeszczyła oczy nie dowierzając.
- Dla mnie to w sumie żaden problem. Wiesz, dość rzadko spotykam fanów.
- Czemu?
- Unikam ich. - Zaśmiałem się. - To się robi na dłuższą metę męczące...
- Rozumiem. - Wyjęła czarne opakowanie w środku z płytą.
- Jak coś to jutro w tym samym miejscu. - Odebrałem od niej rzecz.
- A o której?
- Może o siedemnastej. Okay?
- Okay.
- Jakiś kontakt jeszcze poproszę do ciebie. W razie czego, gdyby mi coś wypadło.
Podała mi swój numer telefonu i po krótkiej rozmowie rozstaliśmy się. Zgarnąłem zakupy z chodnika i poszedłem do domu.

- Nie ma cię, i nie ma! - Powiedział Dave gdy tylko wszedłem do mieszkania. - Mam nadzieję, że chociaż masz moją czekoladę?
- Mam. - Czułem się jakby prześwietlał moją siatkę. - Znajdź sobie. - Postawiłem zakupy na blacie w kuchni i poszedłem do sypialni w celu znalezienia jakiejś innej koszuli. Zapomniałem po prostu, że tą nosiłem już kilka dni. Sklerotyk.
- A co to? Kupiłeś swoją własną płytę? - Dave widocznie znalazł to czego nie miał znaleźć.
- Tak. - Postanowiłem go wrobić.
- Aha, kumam. Napędzanie gospodarki poprzez kupowanie własnych produktów. - Zaśmiał się. - a tak szczerze, to wszystko z tobą w porządku?
- Jak największym. - Przebrałem się i poszedłem do niego do kuchni. - To nie moje.
- Wiedziałem! Wiedziałem, że mnie wrabiasz! - Triumfował, że nie dał się do końca nabrać. - A czyje to?
- Takiej dziewczyny. Obiecałem jej do jutra autografy. - Wyjąłem ze zmywarki szklankę i nalałem do niej wody.
- Wow. Stephanie ma się czuć zagrożona? - Zażartował.
- Nie mów mi o niej. - Przewróciłem oczami. - Masz może jakiś pomysł co dzisiaj zjemy na obiad?
- Pff, ty byłeś w sklepie. - Żeby się wymigać wyszedł z kuchni i położył się na sofie w salonie. - Wiesz, Miles przysłał mi sms'a ze zdjęciem z wesela Matta?
- I co w tym dziwnego?
- Dopiero teraz zauważyłem, że miał wtedy obrączkę...
- Jak to? - Przerwałem mu. - To niemożliwe.
- Sam zobacz.
Podszedłem do kuzyna, a on wręczył mi telefon. Przyjrzałem się dokładnie zdjęciu. Faktycznie...
- Gracie jutro? - Spytałem na chwilę zbaczając z tematu.
- Tak. Ale nie o to chodzi... Myślisz, że on coś przed nami ukrywa?
- Nie sądzę. - Oddałem mu komórkę. - Nigdy nie widziałem, żeby nosił obrączkę... Może ubiera ją tylko na jakieś okazje? Wiesz, w sensie, że jest fałszywa?
- Muszę go jutro zapytać. - Przyglądnął mi się. - A ty?
- Co ja?
- No wiesz... Stephanie...
- Aaa... - Machnąłem ręką. - Jutro jak oddam tej dziewczynie płytę to zaraz po spotkaniu pójdę na policję.
- Jak coś to stoimy za tobą murem.
- Dzięki.