sobota, 13 września 2014

|114|. Alex

Sukces. Minęły dwa tygodnie, a ja nie brałem. Nic a nic. Byłem z siebie dumny, miałem dobry humor. Nawet mimo tego, że musiałem być z Stephanie. Obiecałem sobie, że pójdę w końcu na policję z tym. Po tym jak Dave i reszta ekipy doradzili mi, żebym nagrał to co ona mówi. Udało się. Nagranie leży w domu, a ja siedzę teraz w jakiejś knajpce z przyjaciółmi i świętujemy nowo narodzonego synka Nicka. Rodzice dali mu na imię Charles Alexander. Matt został chrzestnym, a mi zostało cieszyć się, że bobas ma drugie imię po mnie. Dave gdzieś wyparował z nową dziewczyną. Mówił, że jadą poza miasto. Niech robią co chcą, są dorośli.
Zobaczyłem z oddali Stephanie. Uśmiechnąłem się do niej udając, że wszystko okay. Weszła do lokalu, pocałowałem ją w policzek - na co wszyscy wytrzeszczyli oczy - i usiadła obok mnie.
- Długo czekacie? - Spytała jakby nigdy nic.
- Nie. - Odpowiedział Jamie. Dobrze, że nie wspomniał o tym, że nie czekaliśmy na nią.
- Gdzie twój kuzyn? - W jej oczach widziałem satysfakcję z powodu jego nieobecności.
- Pojechał gdzieś z dziewczyną poza miasto. - Mruknąłem obojętnie.
- Też pojedźmy. - Pociągnęła mnie za rękaw kurtki.
- Nie da rady. Piłem. - Uniosłem szklankę jeszcze do połowy wypełnioną piwem.
- Ale ja nie piłam a jestem tu samochodem. Podrzucę cię do domu i się przebierzesz. - Zmierzyła mnie wzrokiem. - Nie pojedziesz nad jezioro tak ubrany.
- Masz zamiar jechać do High Green? - Przeraziłem się, tam mieszkali moi rodzice. - Zresztą co ci przeszkadza mój ubiór?
Byłem ubrany jak zwykle - jeansy, koszula i skórzana kurtka.
- Chcę zobaczyć twoje mieszkanie. - Wzięła serwetkę w dłonie i zaczęła ją miąć.
- Nie ma tam nic ciekawego. - Burknąłem.
- Musisz być taki oschły? Chodź, jedziemy. Zaraz się zrobi ciemno i nici z wycieczki! Chooodź! - Ciągnęła mnie za rękaw coraz bardziej.
- Cześć wam. - Westchnąłem żegnając się z przyjaciółmi. Odprowadzili mnie pełnym współczucia spojrzeniem.

- Ile razy nie widzę tych twoich kumpli to stwierdzam, że mało rozmowni są. - Minęliśmy duże centrum handlowe.
- Wiesz, że Sheffield to miasto studenckie? - Chciałem zmienić temat. Jeszcze by mi zaczęła przyjaciół szukać.
- Wiem, dlatego tu jestem. - Zatrzymała się na światłach. - Daleką stąd mieszkasz?
- Nie. Skręć nie w tą, tylko w następną ulicę.
- Mieszkasz w centrum? - Uniosła brwi. - Czadowo.
- No... - Wyjrzałem za szybę. Zerwałem się uderzając przy tym głową w dach nade mną. - Au! - Jęknąłem.
- A tobie co? - Popatrzyła na mnie krzywo.
- Nic, nic. - Powodem mojego zrywu był widok idącego Milesa z Adele. Niesamowite... Nie widziałem ich tak dawno...
- Skoro nic, to czemu się zachowujesz jak...
- Zielone masz. - Przerwałem jej. Po co tłumaczyć jej, że obok samochodu właśnie przeszedł mój kolejny przyjaciel?
Ruszyła samochodem i pojechała według instrukcji.

- Ładnie tu masz. - Zachwyciła się wchodząc do mieszkania.
Zamknąłem za nami drzwi. Jak tu się ubrać nad to jezioro? Wszystkie ciuchy mam praktycznie tego samego pokroju. Uwiesiłem się na drzwiach szafy w sypialni. Swoją drogą pasowałoby zrobić pranie, ale ostatnio nie miałem czasu iść do pralni. Może wyślę Dave'a pod jakimś pretekstem? Wyjąłem jakiś czarny podkoszulek. Jeansów nie miałem zamiaru zmieniać, miałem spodnie tylko z długimi nogawkami. Buty zmieniłam na czarne trampki. Przeglądnąłem się jeszcze w lustrze. Nie przebrałem się zupełnie, ale mam nadzieję, że Stephanie da mi spokój. Wyszedłem z sypialni i poszukałem jej wzrokiem. Siedziała na sofie w ręce trzymając dyktafon.
- Możesz mi powiedzieć, czemu mnie nagrałeś? - Odwróciła się patrząc na mnie.
- Yy, co ja? - Wtopa. Cholera... - Nie wiedziałem, że mam ten dyktafon ze sobą... On się czasami psuje i nagrywa...
- Nie kłam. - Wykonała pewną kombinację przycisków. - Usunęłam to. Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy?
Oparłem się plecami o ścianę. Czułem jakby zawalił mi się cały świat. Nie dość, że odkryła co chcę zrobić, to jeszcze pewnie będzie przez to ostrożniejsza. Wstała rzucając urządzenie na stół. Podeszła do mnie i przyglądnęła się przekrzywiając głowę.
- Może być. - Oceniła mój ubiór. - Idziemy?
Starym zwyczajem uwiesiła mi się na szyi i pocałowała w policzek.
- Yhym... - Mruknąłem prawie bezgłośnie.
Po co ją tu przywlokłem?! Musiałem robić wszystko co chciała, żeby na mnie nie doniosła. Miało się to skończyć wraz z dostarczeniem przeze mnie nagrania na komisariat. Niestety, nie udało się.