- Wiatr wieje i gasi. - Matt tłumaczył powód, dlaczego na grillu nie pojawił się ogień.
- Przynieś colę z lodówki. - Jamie krzyknął do organizatora dzisiejszej imprezy.
- Ja pójdę. - Zgłosiłem się na ochotnika.
- Naprawdę? - Helders kłapał w powietrzu szczypczykami do mięsa.
- No, ale za chwilę. - Odpowiedziałem patrząc na drogę.
- Znając życie nie przyjedzie. - Jakby wiedział o kim myślę...
- A-Ale dlaczego?
- Pewnie coś go zatrzymało. - Wzruszył obojętnie ramionami. - Jak jest się frontmanem zespołu to musi za nas odpowiadać.
- Chyba nie rozumiem. - Pokręciłem głową.
- Eh... Tak jak ty, też jestem perkusistą. Więc wszyscy jesteśmy muzykami, nie?
- Ehem. - Dawałem znać, że rozumiem.
- A on jest do tego wokalistą i tekściarzem. Ma więcej roboty od nas.
- Ale to go nie zwalnia z tego, że się dzisiaj z nami umówił. - Cała teoria Matta poszła się paść.
- Właśnie. - Odpalił kolejną zapałkę i wrzucił ją na węgiel. - Nie nadążam za nim. - Wzdychnął. - Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym.
- Chyba kogoś poznałem. - Tak jak prosił, zmieniłem temat.
- Nie gadaj! - Uśmiechnął się. - Jaka ona jest?
- Ładna i mądra. - Opis w pigułce. - Ale młodsza.
- Dużo młodsza? - Uradował się, że w końcu udało mu się rozpalić ogień.
- Ma dziewiętnaście lat. Czyli trzy lata.
- A, to nie jest aż tak źle. - Machnął ręką. - Studiuje?
- Mhm, zaczęła.
- Co studiuje?
- Prawo. - Wzdrygnąłem się na samą myśl o tym kierunku.
- Zdaje się, że ty też byłeś na prawie? - Położył kiełbaski na rożnie.
- Mniej więcej. Jak widać zająłem się, choć nieudolnie, muzyką.
- Aha, a...
- Nie chcę o tym rozmawiać. - Przerwałem mu. - To dla mnie drażliwy temat. - Wyjaśniłem szybko.
- Okay, rozumiem. - Uśmiechnął się przyjaźnie. - Spokojnie, pewnie za niedługo przyjedzie. - Widział jak cały czas patrzę w kierunku drogi.
- Ale zaczyna się ściemniać...
- Trafi. Spokojna głowa. Alex nie takie rzeczy robił. A, właśnie... - Zniżył głos, żebym go słyszał tylko ja. - Brał coś wczoraj?
- Nie. O dziwo nie. Był czysty.
- Czyli terapia zaczęła na niego działać.
- Dzięki, że go wzięliście do tego psychiatry. - Wstałem klepiąc go po ramieniu. - Gdyby nie wy, to nie wyszedł by w ogóle z domu...
- Drobiazg. Od czego się ma przyjaciół.
- Idę po tą colę. - Wszedłem po tych kilku schodkach do domu.
Było już ciemno, zbliżała się 22:00. Siedzieliśmy na podwórku i oświetleni przez świeczki stojące na stole rozmawialiśmy. Noc była nawet ciepła, choć dziewczyny i tak siedziały pod kocami. Zwłaszcza żona Nicka, która była w zaawansowanej ciąży. Usłyszałem cichy stukot furtki przed domem. Wstałem z drewnianego krzesła, przeprosiłem innych i okrążyłem dom w celu sprawdzenia kto przyszedł.
- Witaj... Kuzynie... - Alex opierał się o skrzynkę na listy.
- Piłeś? - Syknąłem podchodząc do niego. - Czuć na kilometr...
- Tylko troszkę. Gdzie inni?
- Za domem. - Burknąłem. - Chodź się przywitać...
Szedł za mną, a nogi plątały mu się jak nie wiem. Zastanawiam się, jakim cudem dojechał tu w jednym kawałku? Gdy go zobaczyli, zamilkli.
- Cześć wam. - Uniósł rękę do góry. - Jak się bawicie?
- Możesz nam powiedzieć, dlaczego nie przyjechałeś wcześniej? Byliśmy umówieni kilka godzin temu. U mnie. - Matt wstał z krzesła.
- Coś mnie zatrzymało...
- Coś? - Prychnął Cook. - A co takiego?
- Kobieta. - Powiedział po namyśle. - Urocza kobieta...
- Tylko nie mów, że się spotkałeś z tą zdzirą z klubu, która ci dała numer... - Matt podszedł do nas.
- No, z nią. Nie nazywaj jej tak.
- Turner, ona leci tylko na twoją kasę! - Puknął go palcem w czoło.
- Zdaje ci się. - Odepchnął jego rękę.
- Ej, przestańcie. - Stanąłem między nimi.
- Odsuń się kanalio! - Alex odepchnął mnie z całej siły.
- Nie do wiary... - Matt pokręcił głową. - Znowu brałeś!
- A nawet jeśli to co?! To moje zdrowie i moje życie! Sam decyduję co robię! - Kuzyn podniósł głos.
Przyglądałem się tej sytuacji z boku. Nie możliwe jak Alex się zmienił. Gdy byliśmy młodsi, to był przykładem dla mnie. Ułożony, czysty, bez nałogów... Potem tylko zaczął palić, ale nadal miał wiele rzeczy pod kontrolą. Był delikatny, uczciwy i potrafił kochać. Kiedy poznałem Dianę, to wiedziałem dlaczego do niego wróciła. Niestety, on się zmienił. Wpadł w dziwne kontakty z jakimiś narkomanami i nie da się go z tego wyciągnąć.
- Alex, proszę cię. - Zwróciłem na siebie jego uwagę. - Nie przerywaj leczenia, które dopiero co zacząłeś.
- Co ci do tego?
- Alex? - Na ratunek przyszła żona Jamie'go. - Możemy porozmawiać? - Mówiła spokojnym, wręcz kojącym głosem.
- J-Jasne. - Zająknął się. Był już spokojniejszy. Mimo ciemności panującej na zewnątrz widziałem jego sine ręce. Paskudny widok.
- To chodź, wejdźmy do środka. - Popatrzyła na mnie. - Ty też.
- Ja? - Myślałem, że się przesłyszałem.
Weszliśmy w trójkę do domu Matta. Reszta gości została na podwórku.